Żadna decyzja nie jest już w stanie zmienić mojej decyzji o przyszłości w Platformie - oświadczył Janusz Palikot. Zadeklarował, że jeśli odejdzie z PO, zrzeknie się mandatu poselskiego.

Palikot nie mówi jednoznacznie, jaką decyzję podjął, ale sugeruje, że odejdzie z PO. Podjąłem już decyzją co do mojej przyszłości w Platformie niezależnie od tego, jakie będą jutrzejsze rozmowy czy wyrok sądu (koleżeńskiego). Umówiłem się z szefem partii (Donaldem Tuskiem), że najpierw z nim o tym porozmawiam, a oficjalnie powiem o tym 2 października, kiedy zbiera się kongres. Nie ma tutaj żadnego udawania. Państwo się domyślacie, jaka najprawdopodobniej będzie ta decyzja, (ja) tego domyślania się raczej nie zawiodę. Podejmowanie tej decyzji w tej chwili, kiedy Platforma ma tak duże poparcie na pewno nie jest przejawem tchórzostwa - powiedział Palikot na konferencji prasowej w Sejmie.

Pytany, czy już naprawdę nic nie może zmienić jego decyzji, odparł: Mam nadzieję, że drugiej katastrofy smoleńskiej nie będzie, a tylko tego typu katastrofa, tego typu wydarzenie mogłoby mnie powstrzymać od jakiejś aktywności. Jeśli wszystko będzie szło mniej więcej tak, jak teraz, to ja już niczego nie zmienię. Żadna oferta, żadne stanowisko nie jest w stanie zmienić mojego postanowienia.

Palikot powiedział też, że celem zakładanego przez niego Ruchu Poparcia Palikota (którego kongres ma odbyć się 2 października) jest zmiażdżyć SLD i "lekko oskubać" Platformę.

Krajowy Sąd Koleżeński PO jutro o godz. 11 rozpatrzy wniosek o wykluczenie Janusza Palikota z partii. Sąd zbierze się w Warszawie. Również w piątek Palikot ma spotkać się z premierem Donaldem Tuskiem i poinformować go, czy zakłada własną partię. Wniosek o wykluczenie Palikota z partii złożył w lipcu europoseł Platformy Filip Kaczmarek w związku z wypowiedziami dotyczącymi prezydenta Lecha Kaczyńskiego, m.in. o potrzebie zbadania, czy Kaczyński nie był pod wpływem alkoholu, gdy wchodził na pokład samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem.