„Oczekiwaniem młodych ludzi jest to, żeby mogli się w szkole spotkać z nauczycielem. Spotkać i porozmawiać na zasadzie partnerstwa” – podkreśliła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Małgorzata Żytko z Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego. „Często mamy jednak do czynienia z taką od lat w wielu modelach szkoły obowiązującą relacją, że nauczyciel jest takim instruktorem. Jest osobą, która prowadzi monolog i która oczekuje konkretnych odpowiedzi od uczniów” – dodała prof. Żytko.

"Staram się przyszłych nauczycieli przygotowywać do tego zawodu tak, aby byli gotowi na wyzwania" - mówił prof. Małgorzata Żytko z Uniwersytetu Warszawskiego, nauczyciel nauczycieli. "Nie jest to najłatwiejsza praca. Wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i niewątpliwe z różnego rodzaju problemami i trudnościami. Staramy się naszych studentów do tego przygotowywać" - dodał gość Marcina Zaborskiego.

"W ciągu ostatnich kilkunastu lat to kształcenie nauczycieli w sposób bardzo widoczny się spauperyzowało" - oceniła w RMF FM prof. Żytko z UW. Wyjaśniła, że "kształceniem nauczycieli, szczególnie tych, którzy pracują z dziećmi w młodszych klasach, zajmowały się placówki, które nie były do tego w pełni do tego przygotowane. Często używam takiego określenia, że każda "Wyższa Szkoła Łóżek i Materacy" kształciła pedagogów w Polsce". "I to się będzie zmieniało" - podkreśliła.

"Podstawa programowa właściwie nie daje nam ani możliwości, ani bazy, żebyśmy mogli zdiagnozować dzieci o różnym potencjale" - skarżyła się na systemowe przeszkody edukacyjne prof. Małgorzata Żytko w internetowej części rozmowy i dodała: "nawet jeśli dokonujemy takiej diagnozy, to nauczyciel często musi zrównać do średniej, bo przygotowuje (dzieci) do egzaminu". "Musimy pracować nad odejściem od modelu który ma charakter transmisyjny, czyli nauczyciel który jest instruktorem" - mówiła prof. Żytko.  

Marcin Zaborski, RMF FM: Czy pani studenci strajkowali przez ostatnie trzy tygodnie?

Prof. Małgorzata Żytko: Studenci nie strajkowali, natomiast bardzo wspierali strajkujących nauczycieli. 

Bo wielu z nich na pewno dołączy niebawem do nauczycieli i będą razem ten sam wózek pchali.

Tak, poza tym studenci odbywają także praktyki w szkołach, więc oni są na bieżąco z tymi sprawami, które się dzieją w naszym kraju. I żywo się interesują i przejmują tym, z czym mamy do czynienia, a status zawodowy i materialny nauczycieli to jest sprawa absolutnie kluczowa i bardzo ważna.

To ucząc przyszłych nauczycieli ostrzega ich pani, że kiedy trafią już do szkoły, to zderzą się z pasmem zaskoczeń, a być może nawet rozczarowań?

Staram się ich przygotowywać do tego zawodu tak, aby byli gotowi na wyzwania. 

Wyzwania - ładnie powiedziane.

Nie jest to najłatwiejsza praca. Wiąże się z bardzo ogromną odpowiedzialnością i niewątpliwie z różnego rodzaju problemami i trudnościami. I staramy się naszych studentów do tego przygotowywać. Oczywiście nie da się wszystkiego przewidzieć i tak naprawdę nauczyciel staje się w pełni nauczycielem dopiero w toku swojej pracy i przez wiele lat budując swoje kompetencje. Ale musi być też na starcie gotowy na to, że to są wyzwania.

To spróbujmy na te wyzwania spojrzeć. Pani profesor, jak pani myśli: co dzisiaj najbardziej drażni w szkole młodego człowieka, ucznia?

Sądzę, że uczniowie oczekują - zgodnie ze swoimi możliwościami też rozwojowymi - pewnej oferty edukacyjnej, która będzie zaspokajała ich różnorodne potrzeby. Ja myślę tutaj przede wszystkim o tym, co dotyczy - bo to jest mój obszar zainteresowania - dzieci. Szczególnie tych młodszych dzieci, które pracują w klasach początkowych. Te dzieciaki są bardzo ciekawe świata, bardzo chętne do tego, żeby poznawać nowe zjawiska, nowe zagadnienia, żeby się czegoś nowego uczyć i żeby także pokazywać, co już potrafią.

No i patrząc na te dzieci, pisze pani między innymi tak, zacytuję: "nauczyciel powinien z uczniami rozmawiać, a nie wydawać polecenia czy prowadzić monolog edukacyjny, którego cel jest znany tylko jemu, a uczniowie bawią się w zgadywanie intencji nauczyciela". Pani profesor, po rękach będę panią całował za te słowa, kwiaty pocztą wyślę. Czy może pani to głośno i wyraźnie powiedzieć raz jeszcze nauczycielom, którzy być może o tym zapomnieli, a być może się jeszcze tego nie dowiedzieli - nie idźcie drogą monologu edukacyjnego?

Tak, mogę to podkreślić i powtórzyć. To, co też jest oczekiwaniem młodych ludzi, to jest to, żeby mogli się w szkole spotkać z nauczycielem. Spotkać i porozmawiać, ale na zasadzie partnerstwa. Często mamy jednak do czynienia z taką, od wielu lat w wielu modelach szkoły obowiązującą relacją, że nauczyciel jest instruktorem. Jest osobą, która prowadzi monolog i która oczekuje określonych odpowiedzi od uczniów.

To czego uczy się nauczycieli? Przyszłych nauczycieli na wydziałach pedagogicznych? Właśnie tego, żeby zachęcali do myślenie, do samodzielnego rozwiązywania zadań i problemów ucznia, czy raczej do tego, żeby był dla ucznia tym instruktorem, o którym pani mówi?

Ja mogę powiedzieć z własnych doświadczeń i tego, jaka jest działalność na naszym wydziale. Niewątpliwie uczymy studentów tego, aby spotykali się z dzieciakami i żeby byli osobami, które wspierają dzieci w rozwoju. 

A na innych wydziałach się tego nie uczy?

Myślę, że tego typu aktywność jest wspierana i w ten sposób nauczycieli się w wielu uczelniach kształci, dobrych uczelniach w naszym kraju. Natomiast inna sprawa, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat to kształcenie nauczycieli, w sposób bardzo widoczny się spauperyzowało. Kształceniem nauczycieli, a szczególnie tych, którzy pracują z dziećmi w młodszych klasach, zajmowały się placówki, które nie były w pełni do tego przygotowane. Ja często używam takiego określenia, że każda "Szkoła Wyższa Łóżek i Materacy" kształciła pedagogów w Polsce. I to się będzie zmieniało, to znaczy, te zmiany, które są wprowadzane także w ustawie 2.0 pokazują, że to kształcenie nauczycieli powinno być prowadzone na dobrej jakości, realizującej dobre badania i mającej refleksyjny związek z praktyką uczenia.

Pani profesor, myśląc cały czas o dziecku - taki przykład, z życia. Widziałem niedawno zeszyt ćwiczeń dziecka przyjaciół, młody człowiek. Wybiegł kilka stron do przodu w ćwiczeniach i rozwiązał część zadań bez polecenia nauczyciela. Chciał dobrze. Myśli pani, że spotkała go za to nagroda? Że taki samodzielny, że twórczy, że tak sobie świetnie poradził?

No chciałabym, żeby się tak stało. Rozumiem, że nic z tego.

Nic z tego. Kara, bo przecież popisał po stronach, które powinny być jeszcze czyste.

No to jest zagadnienie, którym myśmy się zajmowali w badaniach, do których pan tutaj nawiązuje cytując moje wypowiedzi kilka lat temu. Duże, jedne z większych badań ogólnopolskich dzieci kończących tą trzecią klasę szkoły podstawowej, to jest ten pierwszy etap edukacyjny. No i dostrzegliśmy szereg mankamentów tej rzeczywistości i między innymi taką tendencje do tego, że dziecko może potrafić tylko to, co zostało przekazane w szkole.

Skąd się ta tendencja bierze? Dlaczego tak jest?

Ja myślę sobie, że to środowisko jest zróżnicowane jeśli chodzi o poziom umiejętności nauczycieli. Ja bym też nie chciała mówić w sposób jednoznaczny, że mamy tylko do czynienia z tego rodzaju sytuacjami. Takie sytuacje mają miejsce. Ale z drugiej strony mamy też takich nauczycieli, którzy są wrażliwi, którzy pracują twórczo i kreatywnie z dzieciakami, którzy nie pozwalają sobie na tego typu działania, jak te, o których tutaj mówimy, kiedy dziecko... To jest też cytat z jakiejś obserwacji z lekcji, kiedy nauczyciel zaskoczony tym, że dziecko potrafi rozwiązać zadanie mówi: "Jak to? Przecież my jeszcze tego na lekcji nie przerabialiśmy".

To jeszcze jedna pani obserwacja pani profesor. Kiedy dziecko wraca ze szkoły, rodzice zwykle zadają pytanie, jakie stopnie dzisiaj otrzymało, czy nauczyciel był z niego zadowolony, czy może coś przeskrobało i w dzienniczku pojawiła się uwaga. A matka pewnego przyszłego noblisty, gdy wracał do domu pytała, czy zadał dzisiaj w szkole jakieś ciekawe pytanie nauczycielowi.

Myślę, że to jest kwestia pewnej świadomości, w ogóle w środowisku edukacyjnym, a w szczególności wśród rodziców, co tak naprawdę jest celem i podstawowym efektem tego, co chcemy uzyskiwać. Czy stopnie, i o to właśnie powinniśmy pytać dzieci, czy też właśnie tego czego się dowiedziały, jakie ciekawe pytanie zadały i jak to jest w ogóle z tym porównywaniem umiejętności dzieciaków. Bo często rodzice też zadają takie pytania: co dzisiaj dostałeś w szkole, a co dostał Jurek Karwowskich? A, ty lepszy jesteś. Dobrze, fajnie. Różnicujemy i rywalizujemy, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni i to w dużym stopniu wymusił system dotychczas działający.