40-letni Japończyk z Ryk na Lubelszczyźnie został zatrzymany pod zarzutem sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lotniczym; jest już także wniosek o tymczasowy areszt. Dwa tygodnie temu mężczyzna oślepiał laserem pilotów dwóch śmigłowców wojskowych z bazy w Dęblinie. Nie został jednak wówczas zatrzymany, mimo że policjanci doskonale wiedzieli, że to on. Dlaczego? Bo obawiano się o życie jego rodziny.

Mężczyzna został zatrzymany we wtorek po południu, gdy samochodem jechał razem z rodziną. Antyterroryści uznali, że to najlepsza okazja - zwłaszcza, że Japończyk obserwowany był od dłuższego czasu. Mieszkał z żoną i dwójką dzieci. Przeprowadzili się tu z Japonii, w rodzinne strony żony. Jak się nieoficjalnie dowiedział reporter RMF FM Krzysztof Kot, uciekli stamtąd, bo rodzice mężczyzny chcieli - ze względu na jego zachowanie - pozbawić małżeństwo praw rodzicielskich. Mężczyzna, według informacji naszego reportera, jest byłym żołnierzem japońskich wojsk specjalnych.

Ich dom zamieniony był niemalże w fortecę. Na podwórku znajdowały się kamienie i worki z piaskiem. Wewnątrz znaleziono m.in. miecze samurajskie. Mężczyzna nigdy nie wychodził sam i zawsze miał przy sobie maczetę. Policjanci ocenili, że mają do czynienia z wyjątkowo niebezpiecznym człowiekiem. Istniało duże niebezpieczeństwo, że może on popełnić samobójstwo albo zabić rodzinę. Dlatego funkcjonariusze czekali na odpowiedni moment.

Jak się okazało, nie mylili się - mężczyzna miał przy sobie długi nóż i paralizator. Był jednak kompletnie zaskoczony i nie zdążył po nie sięgnąć. 

Dzieci, na co już wcześniej zgodę wydał sąd, umieszczone są w ośrodku opiekuńczym. Znając sytuację rodziny, postanowienie wydane było już ponad tydzień temu; od razu został wyznaczony też kurator. Istniało podejrzenie, że po zatrzymaniu ojca dzieci, ich matka nie będzie w stanie się nimi zaopiekować. To się potwierdziło. Kobieta wczoraj, prosto z trasy, na której doszło do zatrzymania, została przewieziona na obserwację do szpitala psychiatrycznego.

Mężczyzna stawiał opór przy zatrzymaniu, po angielsku odgrażał się policjantom i krzyczał, że działają nielegalnie. Za sprowadzenie niebezpieczeństwa w ruchu lotniczym grozi mu do 8 lat więzienia. Niewykluczone, że prokurator zajmie się również sprawą posiadania przez niego paralizatora i długiego noża.

(abs)