Mężczyzna twierdzi, że to nie on odpowiada za sobotni wypadek kajakarzy na Odrze. Jego zdaniem, śluza za szybko zaczęła wypełniać się wodą z powodu awarii a nie w wyniku jego błędu. Przyznał jednak, że był pijany. Prokuratura zarzuca mu narażenie uczestników spływu na śmiertelne niebezpieczeństwo.

Wypadek zdarzył się, gdy wyrównywano poziomy wody na Śluzie Mieszczańskiej. Mężczyzna za szybko otworzył śluzę, woda spiętrzyła się, 40 osób - uczestnicy spływu kajakowego znalazło się w wodzie. Strażakom udało się wszystkich wydobyć z wody. Na wszelki wypadek, by mieć stuprocentową pewność, że nikt nie zatonął, strażacy podjęli decyzję o spuszczeniu wody ze śluzy.