Ok. dwudziestu pielęgniarek i położnych rozpoczęło strajk okupacyjny w Brzeskim Centrum Medycznym. Żądają podwyżek pensji, które nie wzrosły od sześciu lat. Wcześniejsze rozmowy z dyrekcją i starostwem w tej sprawie zakończyły się fiaskiem.

Około stu pielęgniarek i położnych z Brzeskiego Centrum Medycznego (BCM) na dwie godziny odeszło od łóżek pacjentów w ramach strajku ostrzegawczego i okupowało gabinet dyrektora. W kolejnych godzinach, gdy rozmowy z dyrekcją placówki i starostą brzeskim nie przyniosły rezultatu, pracownice BCM zdecydowały o zaostrzeniu protestu.

Jak powiedziała szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Brzeskim Centrum Medycznym Bożena Kowalkowska strajk okupacyjny rozpoczęty we wtorek wieczorem potrwa "do czasu, gdy ze strony starosty i dyrekcji padną propozycje do zaakceptowania" dotyczące podwyżek. Strajkujące pielęgniarki i położne okupują korytarz przy wejściu do części administracyjnej budynku. Mają się zmieniać co 12 godzin.

Dyrekcja proponowała "premie motywacyjne"

Pielęgniarki i położne żądały we wstępnych rozmowach 500 zł podwyżki. Kowalkowska podała jednak, że we wtorek podczas negocjacji zeszły do kwoty 300 zł, co również nie zostało przez szefostwo placówki i starostę zaakceptowane. Dyrekcja najpierw proponowała im premie motywacyjne w wysokości 10 proc., a podczas popołudniowych rozmów w starostwie - 50 zł do pensji. To nas nie satysfakcjonuje, więc zdecydowałyśmy że będziemy okupować dyrekcję - powiedziała Kowalkowska.

Dodała, że w BCM pracuje 180 pielęgniarek i położnych, a średnia ich pensja to 1800 zł netto.

Dyrektor medyczny Brzeskiego Centrum Medycznego lek. med. Barbara Suzanowicz wyjaśniła, że spór z pielęgniarkami i położnymi trwa od lutego. Mówiła, że placówki nie stać na spełnienie żądań protestujących, bo sytuacja szpitala jest na tyle zła, że ich realizacja mogłoby zagrozić płynności finansowej placówki. Dodała, że zaproponowano pielęgniarkom premię motywacyjną w wysokości 10 proc., uzależnioną od obecności w pracy - bo - jak tłumaczyła dyrektor BCM "absencja wśród pielęgniarek jest wysoka, wynosi około 17 proc".

Starosta brzeski Maciej Stefański przyznał, że podczas spotkania nie udało się dojść do porozumienia. Także on mówił, że szpitala nie stać na oczekiwane przez protestujące podwyżki. Mimo to wyszliśmy jednak z pewnymi propozycjami - dodał.

"Chciały 300 zł. To nie do przyjęcia"

Podał, że pierwszą z tym propozycji był 10-procentowy dodatek motywacyjny, należny pod warunkiem braku chorobowego. Wyniosłoby to około 200 złotych - wyliczył Stefański. Zastrzegł jednak, że strajkujące tego nie przyjęły. Drugą propozycją była podwyżka o 50 zł do pensji z opcją kolejnego podniesienia o taką samą kwotę za kilka miesięcy, czego pielęgniarki i położne też nie zaakceptowały. W związku z tym negocjacje się skończyły. I tak, uważam, poszliśmy za daleko, a zrozumienia z drugiej strony nie było. Panie radykalnie chciały 300 złotych, a to jest absolutnie nie do przyjęcia - podsumował starosta.

Dodał, że średnia pensja brutto pielęgniarek to jego zdaniem 2,8 tys. zł. Zaznaczył też, że szpital jest w trudnej sytuacji finansowej. Placówka w tym roku się nie zbilansowała, a starostwo musi dołożyć 250 tys. złotych - podał Stefański.

Brzeskie Centrum Medyczne jest samodzielnym publicznym zakładem opieki zdrowotnej.

(mal)