Nie opuścił szlabanu, bo na przejeździe kolejowym mijały się dwie ciężarówki. Jak dowiedział się reporter RMF FM, tak swoje zachowanie tłumaczył dróżnik z Kozerek koło Grodziska Mazowieckiego, gdzie wczoraj doszło do tragicznego wypadku. W samochodzie uderzonym przez dwa pociągi zginęła 36-letnia kobieta. Jej dwie córki walczą o życie w szpitalach.

Wiadomo, że dyżurujący dróżnik był trzeźwy. Miał wszystkie niezbędne kwalifikacje, przeszedł wymagane szkolenia, miał ważne badania - mówił wczoraj prokurator Dariusz Ślepokura. Postępowanie w sprawie tragedii prowadzi Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim. De facto śledztwo jest już prowadzone, choć formalna decyzja o jego wszczęciu zapadnie dziś.

W poniedziałek przez kilka godzin w miejscu, gdzie doszło do wypadku, prowadzone były oględziny z udziałem biegłego. W momencie kiedy doszło do tragedii na przejeździe była gęsta mgła. Zabezpieczono wszystkie materiały, które pozwolą wyjaśnić przyczyny wypadku.

Przejazd, na którym doszło do wypadku, miał najwyższą możliwą kategorię bezpieczeństwa - tzw. kategorię A, co oznacza, że były na nim rogatki, a ruchem sterował dróżnik.

(mpw)