Morze Bałtyckie zaczyna zamarzać. Na Zatoce Puckiej między Rzucewem a Kuźnicą pokrywa lodowa sięga około 15 kilometrów w głąb morza. Zamarzły też zalewy Wiślany i Szczeciński. Grubość lodu ma do 20 centymetrów.

Obecny stan zlodzenia na Bałtyku wskazuje, że mamy w tym roku do czynienia z zimą normalną. Nie jest to jeszcze zima surowa. O takiej można by mówić, gdyby temperatury poniżej zera utrzymywały się przez następne kilka tygodni. Tegoroczna zima, można to już śmiało stwierdzić, jest najsurowsza z tych wszystkich, które miały miejsce w naszym wieku - powiedziała kierownik gdyńskiego biura prognoz hydrologicznych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Marzena Sztobryn.

Na Zalewie Szczeciński, który stanowi ważny szlak transportowy, lód jest kruszony przez lodołamacze. Na Zalewie Wiślanym, który nie ma takiego znaczenia gospodarczego, lodołamacze nie pracują, wstrzymano natomiast żeglugę.

Ostatni raz wyjątkowo sroga zima miała miejsce na przełomie 1986 i 1987 roku. Wówczas zamarznięty był prawie cały Bałtyk z wyjątkiem niewielkiego fragmentu w centralnej części morza. Solidnie skuty lodem na dużym obszarze był także Bałtyk zimą w latach 1946/48; 1962/63 oraz 1963/64.

Iście polarne zimy zdarzały się w dawnych czasach. W XIV wieku warstwa lodu na Bałtyku była tak gruba, że stawiano na nim karczmy. W oberżach tych wprawdzie nie dało się spać, ale można było otrzymać jedzenie i napitek. Równie mroźne zimy notowano także od końca XVI do początku XVIII wieku. Okres ten nazywany jest "małą epoką lodowcową". Po Bałtyku do Szwecji można było wtedy przejść pieszo. Lód topniał dopiero w pierwszej połowie maja.