Bartłomiej Misiewicz wrócił do pracy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Były rzecznik Antoniego Macierewicza zajmuje się w Gabinecie Politycznym MON analizą dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa - poinformował resort.

Misiewicz był zawieszony we wszystkich funkcjach w resorcie obrony od miesiąca - po tym jak jeden z tygodników opisał przebieg spotkania, na którym miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS. Miał im sugerować, że w zamian zapewni zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu".

Zapowiedział, że wytoczy proces za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł"

Przypomnijmy, że 19 września Misiewicz - ówczesny szef gabinetu politycznego oraz rzecznik MON - poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON. Zapowiedział też, że wytoczy proces tygodnikowi za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". 

Jeszcze tego samego dnia szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach. Pan Misiewicz zwrócił się z prośbą w związku z kampanią wymierzoną w jego dobre imię i w niego osobiście, obawiając się, że to może także utrudnić funkcjonowanie ministerstwa obrony, z prośbą o zawieszenie w czynnościach. Uważam, że to jest z punktu widzenia funkcjonowania słuszne stanowisko do czasu, gdy zostaną przedstawione dowody i oczekuję teraz od tych, którzy prowadzą tę kampanię, że poza pomówieniami przedstawią także dowody - mówił szef MON. Resort dodawał, że jako zawieszony w obowiązkach Misiewicz nie pobiera wynagrodzenia.

Był członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej


Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON. Krótko po ujawnieniu tej informacji okazało się, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.

Trwa postępowanie sprawdzające po tym zawiadomieniu. Postępowanie takie poprzedza decyzję, czy wszcząć śledztwo w danej sprawie. Decyzja powinna zapaść w 30 dni od wpłynięcia zawiadomienia. Śledczy mają wystąpić do PGZ o odpowiednie materiały nt. Misiewicza.

Macierewicz: Oczywiście Bartłomiej Misiewicz musi jak najszybciej dokończyć studia

W niedawnym wywiadzie dla tygodnika "wSieci" Macierewicz oceniał, że w całej sprawie chodzi nie o Misiewicza, lecz o atak na niego. W tym wypadku postanowiłem, że zarzuty wobec pana Misiewicza muszą zostać zweryfikowane. Jak dotąd poza pomówieniami nie przedstawiono żadnych dowodów, że postawione mu przez jedno z pism zarzuty dotyczące rzekomego korumpowania radnych w Bełchatowie są czymkolwiek poparte. Inne okazały się również wyłącznie insynuacjami - mówił dodając, że z tej przyczyny uważa, iż "blokowanie jego (Misiewicza - PAP) powrotu do pracy byłoby niewłaściwe". Oczywiście musi jak najszybciej dokończyć studia - dodał szef MON.

(mal)