Będzie apelacja od wyroków w procesie „łowców skór”. Rok temu dwóch byłych sanitariuszy łódzkiego pogotowia zostało skazanych na dożywocie i 25 lat więzienia, byli lekarze na 5 i 6 lat. Wszyscy byli zamieszani w aferę związaną z handlem informacjami o zgonach i celowym uśmiercaniem pacjentów.

Był to pierwszy wyrok w ujawnionej przed sześcioma laty tzw. aferze łowców skór w łódzkim pogotowiu.

Pierwsze posiedzenie sądu odwoławczego prawdopodobnie na początku czerwca. Uzasadnienie wyroku liczy 800 stron i potrzeba czasu, aby z nim się zapoznać - powiedziała rzecznik Sądu Apelacyjnego Elżbieta Łopaczewska. Apelację od wyroku złożyli obrońcy oskarżonych.

Proces „łowców skór” trwał niemal dwa lata. Sąd uznał byłego sanitariusza, 38-letniego wówczas Andrzeja N., za winnego zabójstwa z zamiarem bezpośrednim czterech pacjentów, którym podał podczas przewozu karetką lek zwiotczający mięśnie - pavulon oraz pomocnictwa w zabójstwie jednej osoby. Drugi z sanitariuszy, 40-letni Karol B., został skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo jednej pacjentki i pomocnictwo przy czterech zabójstwach. Byli sanitariusze zostali także skazani za fałszowanie recept na pavulon oraz uznani winnymi wyłudzenia pieniędzy na szkodę rodzin zmarłych i przyjęcia 30 tys. i 10 tys. złotych od firm pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów.

Na sześć lat więzienia został skazany lekarz, 51-letni Janusz K., którego sąd uznał za winnego narażenia życia 10 pacjentów. Karę pięciu lat więzienia wymierzono drugiemu z oskarżonych lekarzy - 35-letniemu Pawłowi W. - za bezpośrednie narażenie życia czterech osób. Sąd uznał, że obaj dopuścili się także oszustwa na szkodę rodzin zmarłych pacjentów i przyjmowali pieniądze od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach - pierwszy z nich 16 tys., a drugi 13 tys zł.

Zdaniem sądu pierwszej instancji, fakt podawania pavulonu pacjentom pogotowia przez sanitariuszy nie budził wątpliwości, a zasadniczym dowodem są wyjaśnienia Andrzeja N., który w śledztwie sam opowiadał, jak podawał pacjentom pavulon. Mówiąc o Andrzeju N., sędzia nazwał go "agentem ciemności" - bezwzględnym, cynicznym, "gardzącym ludzkim życiem".

Odnosząc się do zarzutów wobec lekarzy sąd podkreślał, że poważny brak elementarnej wiedzy lekarza Janusza K. był prawdopodobnie przyczyną tragedii wielu osób. Zdaniem sądu, obaj medycy nie powinni zostać lekarzami, albo powinni po pewnym czasie zrezygnować z tego zawodu. Zdaniem sądu, dowody wskazują także, że handel informacjami o zgonach trwał w łódzkim pogotowiu od lat 90.

Skandal w łódzkim pogotowiu ujawniły "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź w styczniu 2002 r.