48 lat temu, 19 sierpnia 1962 roku z banku w Wołowie na Dolnym Śląsku sześcioosobowy gang ukradł ponad 12,5 miliona złotych. Przy pomocy prostych ślusarskich narzędzi złodzieje wybili dziurę w stropie i dostali się do skarbca. Skrępowali strażnika, rozpruli sejf, a następnie odjechali samochodem marki Warszawa.

Do dziś tę historię pamięta prawie każdy starszy mieszkaniec Wołowa.

Część banknotów była stara, używana, część nowa - wspomina pani Janina Kardas, kasjerka okradzionego banku. Dokładnie pamiętam sumę 12 milionów 531 tysięcy złotych. A ukradli wszystkie banknoty, wyczyścili dokładnie, został jedynie bilon (...) Banderole zostały wyrzucone do śmietnika, a śmieci nie zostały wywiezione, więc można było zobaczyć, jakie to były numery - opowiada. Pierwsze dni po napadzie pamięta dokładnie. Byliśmy zawsze śledzeni; nie można było nigdzie wyjść, żeby nie było kogoś za tobą.

Napastnicy wpadli po dwóch miesiącach, kiedy żona jednego z nich próbowała zapłacić skradzionym banknotem w sklepie w Gliwicach. Najdziwniejsze było to, że po schwytaniu przestępców okazało się, że nie są znanymi milicji złodziejami, lecz porządnymi obywatelami, którzy mają rodziny, pracę. Złodzieje mieli swoją wtyczkę w banku - skarbnika. To był mój kolega, lubiany kolega - dodaje Janina Kardas.

Proces "milionerów z Wołowa" ruszył 4 grudnia 1962 roku we Wrocławiu. Groziła im kara śmierci. Ostatecznie skazano ich na dożywocie. Wyroki zamieniono potem na 25 lat więzienia.

Na kanwie tych wydarzeń w 1976 roku Mieczysław Waśkowski nakręcił film "Hazardziści". W rolach głównych zagrali między innymi Zygmunt Malanowicz, Zdzisław Maklakiewicz, Witold Pyrkosz i Emilia Krakowska.