O ósmej rano rozpocznie się nad Sekwaną pierwsza tura wyborów prezydenckich. Wszystko wskazuje na to, że ani dotychczasowemu, szefowi państwa - Jacquesowi Chiracowi, ani premierowi Lionelowi Jospinowi, którzy są faworytami w tych wyborach, nie udało się wzbudzić entuzjazmu wśród wyborców. Przewiduje się, że aż jedna trzecia Francuzów w ogóle nie pofatyguje się do głosowania, co będzie stanowiło rekord w historii V Republiki.

Jeżeli wierzyć ostatnim sondażom, to zarówno Chiracowi jak i Jospinowi uda się dzisiaj zebrać tylko po 20 procent głosów, czyli podobnie jak w pierwszej turze poprzednich wyborów prezydenckich we Francji siedem lat temu. W tym roku obaj faworyci mają zresztą zadanie wyjątkowo trudne. Do wyścigu do Pałacu Elizejskiego stanęła bowiem rekordowa liczba aż 16 kandydatów, przez co Francuzi mają po prostu większy wybór. Niektóre instytuty badań opinii publicznej przewidują, że Chirac może mieć w pierwszej turze niewielką przewagę na Jospinem. Inne twierdzą, że obaj uzyskają taką samą liczbę głosów. Dlatego bardzo trudno jest przepowiedzieć kto za dwa tygodnie, czyli po drugiej turze tegorocznych wyborów okaże się zwycięzcą tej zaciętej rywalizacji.

Według rezultatów ostatnich sondaży w pierwszej turze na trzecim miejscu uplasować się ma przywódca skrajnie prawicowego Frontu Narodowego - Jean-Marie Le Pen z około 14 procentami głosów.

foto Archiwum RMF

07:15