W Paryżu może dojść do największych w ostatnich latach ulicznych zamieszek. Już drugą noc z rzędu z policjantami starli się przeciwnicy lidera skrajnie prawicowego Frontu Narodowego – Jean Marie Le Pena. 5 maja to właśnie on walczył będzie z Jacquesem Chirackiem o fotel prezydenta Francji.

Według politologów, prawicowiec Le Pen gra wyborczą kartą lewicy lat 60.. "Te hasła znowu stały się aktualne" - dodają komentatorzy – "Le Pen przejął język tej lewicy, dla której Lionel Jospin nie był wystarczająco na lewo".

"Wolność, Równość, Braterstwo" – te trzy hasła Wielkiej Rewolucji Francuskiej, które stały się fundamentem Republiki słychać było do późnej nocy na paryskich ulicach. "Le Pen nazista", "Hańba Francji" – takie napisy widać było na niezliczonych transparentach. Późnym wieczorem grupy najbardziej agresywnych demonstrantów zaczęły znowu rozbijać witryny sklepowe i obrzuciły kamieniami policję, która odpowiedziała pałkami i gazami łzawiącymi. Duża część lewicy, zieloni i antyrasistowskie organizacje zapowiadają gigantyczną demonstrację przeciwko Le Penowi 1 maja. Problem polega na tym, że w Święto Pracy demonstrować mają również zwolennicy Frontu Narodowego, na który głosowało dużo robotników i bezrobotnych.

Jakie Polska może wyciągnąć wnioski z francuskiej lekcji? "Ten scenariusz już przerabialiśmy" - mówi były szef MSZ-tu Władysław Bartoszewski:

foto Archiwum RMF

06:15