Byli prezesi firmy budowlanej Leopard zostali zatrzymani. Prokuratura zarzuca im, że obiecując budowę bloków w Krakowie oszukali niemal ćwierć tysiąca osób. Ludzie ci do dzisiaj nie mają prawa do swoich mieszkań.

Trzy zatrzymane osoby odpowiedzą za to, że przyjęły od klientów firmy 55 milionów złotych i nigdy nie przekazały prawa własności do wybudowanych mieszkań przy ulicy Wierzbowej. Zdaniem prokuratury, prezesi podpisali 140 przedwstępnych umów na sprzedaż lokali mieszkalnych. Każda umowa wiązała się z wpłatą od 150 do nawet 1,5 miliona złotych. Później deweloper kazał dopłacać kolejne tysiące złotych do każdego metra kwadratowego mieszkania. Sytuację pogorszyła jeszcze pożyczka, jaką firma zaciągnęła od amerykańskiego funduszu inwestycyjnego. Zabezpieczeniem były mieszkania, do których tracili prawo ci, którzy wcześniej wpłacili pieniądze.

Zarzuty dotyczą lat 2005 - 2008. Podejrzanymi są ówczesny prezes Leoparda SA Jacek P., wiceprezes Bogusław Z. oraz Grzegorz A. - zdaniem prokuratury, "szara eminencja" w firmie. Zatrzymani byli prezesi firmy nie przyznają się do winy, a tylko jeden z nich zdecydował się złożyć wyjaśnienia. Wszystkim grozi kara do 10 lat więzienia.

W 2009 roku Leopard S.A. ogłosił upadłość, a inwestycja przy Wierzbowej pozostała niedokończona. Klienci firmy założyli w marcu 2010 r. Stowarzyszenie Poszkodowanych Przez Deweloperów "Wierzbowa". Złożyli zawiadomienie do prokuratury, o swoje mieszkania postanowili także walczyć w sądzie. Po pozytywnym dla nich wyroku sądu pierwszej instancji, w apelacji sąd drugiej instancji uznał, że "hipoteki pozostają w mocy i będą uwzględniane w podziale funduszy masy upadłości przez syndyka i sąd upadłościowy". To oznacza, że klienci mogą stracić swoje mieszkania. Klienci złożyli wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego.