Lekarze opiekujący się dwulatkiem, który skrajnie wyziębiony został znaleziony w niedzielę małopolskich Racławicach zdecydują dziś, kiedy rozpocząć wybudzanie go ze śpiączki farmakologicznej. Wczoraj chłopca udał się wyprowadzić z głębokiej hipotermii.

Wybudzanie potrwa co najmniej kilka godzin - wszystko zależy od tego, jak szybko uda się z organizmu chłopca wypłukać lekarstwa utrzymujące chłopca w śpiączce.

Badanie tomografem pokazało, że w mózgu dziecka nie ma poważnych zmian. Dopiero po odzyskaniu przez chłopca przytomności będzie jednak wiadomo, czy reaguje on na zewnętrzne bodźce.

Wczoraj 2-latek został odłączony od sztucznego płucoserca. Cały czas podłączony jest do respiratora. Lekarze określają jego stan jako ciężki.

Przypomnijmy, że dramatyczne wydarzenia rozegrały się w weekend w małopolskich Racławicach. W niedzielę rano zaginięcie dziecka zgłosiła babcia, pod której opieką był dwulatek. Na poszukiwanie chłopca wyruszyli policjanci i strażacy. Po godzinie odnaleźli go nad rzeką, 600 metrów od domu. Chłopiec miał na sobie tylko piżamę.

Funkcjonariusz, który go znalazł, pobiegł do najbliższego domu i tam, w ciepłym pomieszczeniu, rozpoczął reanimację. Wezwano pogotowie, które przewiozło malucha do szpitala w Prokocimiu.

Według ustaleń policji, w sobotni wieczór rodzice zostawili dwulatka pod opieką babci. Nie wiadomo, co stało się w nocy. Kobieta trafiła na oddział psychiatryczny i nie można jej na razie przesłuchać. Pod opieką psychologów są także rodzice chłopczyka.