Zapadnięte boki, matowa sierść, wystające żebra, słowem szkielety na czterech końskich nogach. W takim stanie znaleziono zwierzęta w jednej z ekskluzywnych, prywatnych, podwarszawskich stajni.

Prywatna stajnia w Zaborowie mieści się w dużej posiadłości, w dworku z początku XX wieku. Wydawałoby się, że właścicielowi nie powinno brakować pieniędzy na jedzenie i leczenie koni. Tymczasem oprócz kilku koni należących do różnych właścicieli, które były trzymane w dobrych warunkach, za ścianą w małej komórce znaleziono dwa skrajnie wyczerpane. Należały one do właściciela majątku.

Jedna z klaczy, drastycznie chuda i odwodniona, została przewieziona do nowej stajni. Tam znalazła się pod opieką weterynarza. Klacz trafiła do nas w stanie zagłodzenia. Wymaga leczenia do końca swojego życia - mówią nowi opiekunowie konia.

Na ślad męczonych zwierząt trafiliśmy poprzez Fundację Pegasus, której udało się odkupić zwierzęta, aby zapewnić im godną starość. Jak mówią lekarze weterynarii z warszawskiego Służewca, którzy teraz zajmują się końmi, zwierzęta opuściły Zaborów w stanie zagłodzenia, silnego niedożywienia, z zanikami mięśniowymi.

Jedna z klaczy ma jeszcze ranę pod żuchwą. W czasie ruszania pyskiem zwierzę urażało się o żłób i należało karmić ją z ziemi. Klacz Elegia - znalazła się w prywatnym pensjonacie dla koni w Józinie, koło Sochaczewa.

Antoni Borzęcki, były właściciel Elegii i Łassudy (drugiej uratowanej klaczy) nie zgadza się z zarzutami. Jego zdaniem konie były leczone i dawano im jedzenie: Myśmy te konie karmili. Stary koń tak jak stary człowiek ma jakieś dolegliwości i jest chudy. Mimo argumentów w postaci nagranej przez reportera RMF opinii bezstronnych lekarzy weterynarii ze Szpitala Koni Służewiec przy Warszawskim Torze Wyścigów Konnych - Borzęcki odpowiada: Nie chcę nic mówić o tych weterynarzach, ale oni reprezentują interesy tej fundacji. Rozmawiamy o nagonce medialnej, którą te panie zorganizowały po to, żeby zbierać pieniądze dla swojej fundacji.

Czy to możliwe, że właściciele wychuchanych, prywatnych koni z pensjonatu w zaborowksiej stajni nie zauważyli dramatu, który rozgrywał się kilka metrów dalej?

To tylko jedna z dziesiątków przejmujących historii koni - cieni: zaniedbanych, źle traktowanych, bitych i głodzonych przez swych właścicieli. Historii, które przeczytać można na stronach fundacji, która ratuje konie przed śmiercią w cierpieniach.

„Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.” To pierwsze słowa ustawy o ochronie zwierząt. Gdy dostrzeżemy, że ktoś znęca się nad zwierzęciem, należy powiadomić policję lub prokuraturę. Znęcanie się nad zwierzętami jest bowiem przestępstwem. Tak się nie stało w przypadku koni z Zaborowa. Pismo do prokuratury przygotowała natomiast fundacja Pegasus. Teraz prokuratorzy rozstrzygną, czy zawinił właściciel.

Historię Elegii i innych koni z Zaborowa opisał także dziennik Superexpress.