Urząd Transportu Kolejowego zawiesił Kolejom Śląskim licencję przewoźnika. Powodem jest fatalna kondycja finansowa spółki. Zawieszenie licencji nie oznacza, że przewoźnik musi wycofać się z rynku. Przez pół roku może wozić pasażerów na podstawie tzw. licencji tymczasowej.

Urząd Transportu Kolejowego dał do października czas Kolejom Śląskim na poprawę swojej wiarygodności finansowej. Jeśli tego nie zrobią, licencja zostanie cofnięta. UTK nie zdradza jednak jakie konkretnie warunki musi spełnić spółka. Na razie wiadomo jedynie, że koleje muszą zapłacić prawie 190 tysięcy zł kary za chaos na torach do którego doszło w grudniu ubiegłego roku. Według Urzędu Transportu Kolejowego przewoźnik m.in. niewłaściwie znakował część swoich pociągów.

"Mimo niestabilności oferty, znacznej ilości opóźnień i odwołanych pociągów wagony i zespoły trakcyjne nie posiadały tablic relacyjnych, a tablice elektroniczne często były wyłączane. Skutkiem naruszenia przepisów była dezorientacja podróżnych i chaos towarzyszący odjazdom i zajmowaniu miejsc. Sytuację pogorszył fakt, że w okresie, kiedy doszło do naruszeń, w życie wszedł nowy rozkład jazdy pociągów i zmienił się przewoźnik obsługujący większość połączeń w województwie. Był to więc moment, kiedy podróżni zmuszeni do zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń przewozowych potrzebowali szczególnie rzetelnej, kompletnej i aktualnej informacji przed i w czasie podróży" - poinformował UTK na swojej stronie internetowej. Należąca do samorządu województwa śląskiego spółka Koleje Śląskie przejęła obsługę wszystkich linii w woj. śląskim na początku grudnia ubiegłego roku. Koleje zastąpiły dotychczasowe pociągi Przewozów Regionalnych.

Długa lista zaniedbań

Z kolei w połowie kwietnia tego roku eksperci z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR ujawnili audyt finansowy Kolei Śląskich. Wynika z niego, że przewoźnik w ubiegłym roku odnotował ponad 11 milionów złotych straty, a w tym roku każdy miesiąc kończy na kilkumilionowym minusie.

Lista błędów śląskiego przewoźnika jest długa. Spółka działała bez wieloletniej strategii i bez rocznych biznesplanów. Dysponowała za drogim i niedostosowanym do swoich potrzeb taborem. Najdroższy jest tabor spalinowy i na śląskich torach nie ma on żadnego uzasadnienia. Należałoby się z tego wycofać. W regionie powinien jeździć tabor korzystający z trakcji elektrycznej - tłumaczył kilka dni temu Bogusław Kowalski, jeden z ekspertów TOR. Co więcej, jak wynika z audytu, zarobki w Kolejach Śląskich są za wysokie. Maszyniści zarabiają ponad 7 tysięcy złotych brutto miesięcznie (w innych spółkach ok. 5,5 tysiąca). Kontrowersje budzi też zatrudnienie przez przewoźnika 20 osób na stanowiskach doradców i pełnomocników o niejasnych zadaniach.

Eksperci TOR-u ustalili również, że Koleje Śląskie zawierały część umów bez analiz i określenia źródeł finansowania. Przy dzierżawie czy leasingu niejednokrotnie zawyżano koszty amortyzacji, a przez to także wniosek o przyznanie rekompensaty od samorządu.

Wiele miejsca w raporcie poświęcono utworzeniu przez Koleje Śląskie spółek-córek, zwłaszcza spółki Inteko (zapewniła system sprzedaży biletów i pośredniczyła w dostarczaniu pociągów). Według TOR, tworzenie takich firm było bezcelowe. Dobitnie pokazują to statystyki - w ocenie ekspertów 6 z 7 umów zawartych z Inteko było niekorzystnych dla Kolei Śląskich.

Władze Kolei Śląskich odniosły się do analiz TOR w obszernym piśmie do władz regionu. Czytamy w nim, że raport ekspertów jest w wielu miejscach nieprawdziwy i nierzetelny. Mimo to marszałek województwa śląskiego Mirosław Sekuła przekazał raport do prokuratury, do której już w lutym złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedni zarząd Kolei Śląskich.

Z prognoz wynika, że straty spółki mogą w tym roku wynieść od 53 do 60 milionów złotych.