Policjanci przesłuchali już kilkanaście osób w sprawie wczorajszego zderzenia autokaru z ciężarówką w Kicku w Zachodniopomorskiem. Wśród nich był właściciel firmy, do której należy tir. Prowadzący go 25-latek miał o kilkanaście godzin przekroczony dozwolony tygodniowy czas pracy.

Policjanci pytali właściciela firmy przede wszystkim o to, dlaczego tachometr zamontowany w ciężarówce nie miał legalizacji i dlaczego akurat ten kierowca tego dnia prowadził. Poza tym, że już w piątek powinien rozpocząć 45-godzinną przerwę od pracy, nie miał przy sobie dokumentów, potwierdzających badania lekarskie i psychologiczne, które musi mieć każdy kierowca ciężarówki.

Policjanci rozmawiali też z właścicielem autokaru, z którym zderzył się tir, i kilkunastoma pasażerami, którzy odnieśli lżejsze obrażenia. Zeznawał też kierowca samochodu osobowego, o który tuż przed zderzeniem z autobusem otarła się ciężarówka.

Po zakończeniu przesłuchań z ich zapisem zapozna się prokuratura ze Stargardu Szczecińskiego i wtedy zdecyduje, w jakim charakterze przesłuchać ostatnią osobę na tym etapie śledztwa, czyli kierowcę ciężarówki. Mężczyzna może usłyszeć zarzuty.

Do wypadku doszło wczoraj rano na trasie między Stargardem Szczecińskim i Maszewem. Rannych zostało 50 osób, w tym czworo dzieci. Stan dziewięciu poszkodowanych określany jest jako ciężki - mają połamane nogi i ręce, obrażenia głowy i klatki piersiowej.

W akcji ratunkowej brało udział 14 zespołów ratownictwa medycznego i dwa śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.