Prokuratura żąda aresztu dla mężczyzny, który uderzył samochodem w drzewo, a potem uciekł z miejsca wypadku. Jak dowiedział się reporter RMF FM, śledczy wysłali dziś do sądu wniosek w tej sprawie. Do zdarzenia doszło w sobotę niedaleko Ełku na Mazurach: 44-latek porzucił w rozbitym aucie pięcioro dzieci.

Mężczyźnie grozi 3-miesięczny areszt. Decyzję sądu w tej sprawie powinniśmy poznać dziś po południu.

Wczoraj 44-latek usłyszał m.in. zarzuty spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy jego ofiarom. Jedno z dzieci - 17-letnia córka kierowcy - zostało poważnie ranne w głowę. Zgodnie z kodeksem karnym za takie przestępstwo grozi do 8 lat więzienia. Kara może jednak zostać zwiększona - nawet o połowę - bo sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia.

Przypomnijmy, że mężczyzna sam zgłosił się w niedzielę wieczorem na policję, ale odmówił składania wyjaśnień.

Śledczy nie wykluczają, że kierowca mógł być pijany. To, że uciekł, nasuwa takie podejrzenie. W trakcie śledztwa będziemy badali ten wątek - przyznał w rozmowie z naszym dziennikarzem szef ełckiej prokuratury rejonowej Dariusz Piekarski.

Dzieci zostały w rozbitym samochodzie

Do wypadku doszło w sobotę w miejscowości Jeziorowskie, niedaleko Ełku. Kierowca wiozący piątkę dzieci (w wieku 2, 7, 14 i 17 lat) uderzył autem w drzewo, a następnie uciekł, nie udzielając dzieciom żadnej pomocy. Czworo pasażerów to dzieci kierowcy. Poza nimi w aucie była jeszcze koleżanka jednej z dziewczynek.