W jednym z biur urzędu miasta w Jaworznie pobili się dwaj radni - Wacław Chudzikiewicz z SLD i Janusz Ciołczyk z PSL. Pokrzywdzonym ma być ten pierwszy, który skierował już skargę do przewodniczącego rady miejskiej.

Obaj radni mieli się pokłócić o podział pieniędzy na sport, co w tym przypadku nie dziwi, i na kulturę, co już jednak zaskakuje. Najpierw doszło do ostrej wymiany zdań, a potem według oświadczenia Wacława Chudzikiewicza, radny Ciołczyk sięgnął po bardziej zdecydowane argumenty.

Przewodniczący rady skierował sprawę do miejskiej komisji rewizyjnej, by ta wyjaśniła, co naprawdę w urzędzie się stało. Janusz Ciołczyk sprawę bagatelizuje. Owszem wymiana zdań była emocjonalna, ale wstydu nie czuje, bo do bójki nie doszło. Ja nie uderzyłem ani nie poczułem, żeby mnie uderzył. Uważam to za humorystyczny incydent - mówi.

Chudzikiewicz to jednak nie Gołota, a Ciołczyk to nie Tyson i w polityce, inaczej niż w sporcie, zwycięstwo przez nokaut powodem do dumy nie jest. Bójka radnych to raczej cios poniżej pasa, który my jako wyborcy możemy co najwyżej wygwizdać.