Dyrektor, który w Biurze Ochrony Rządu odpowiadał za transport VIP-ów, stracił pracę - to na razie jedyna decyzja kadrowa po incydencie z prezydencką limuzyną na autostradzie A4. Wiceszef BOR płk Jacek Lipski przekazał na zwołanej konferencji prasowej ustalenia raportu Biura. Wynika z niego m.in., że dyspozycje poprzednich szefów instytucji ws. opon mogły stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa ochranianych osób. Do sprawy odniósł się były szef BOR, gen. Marian Janicki. "Kierownictwo Biura powinno uderzyć się w pierś, wszcząć postępowanie wyjaśniające - przede wszystkim, kto podjął decyzję o przydziale takiego samochodu" - komentuje w rozmowie z RMF FM.

Przyczyny incydentu na A4 badał zespół powołany przez szefa BOR płk. Andrzeja Pawlikowskiego. Nadal trwa postępowanie prokuratury i policji.

Zastępca szefa Biura Jacek Lipski powiedział na konferencji prasowej, że czynności sprawdzające wykazały, że dwie instrukcje podpisane przez poprzednich szefów BOR - gen. Krzysztofa Klimka z 2013 r. i gen. Mariana Janickiego z 2009 r. - "są niezgodne z normami bezpieczeństwa, które przewidział producent pojazdu, obowiązującymi w 2010 r. (roku produkcji auta - red.) w odniesieniu do opon dla samochodu BMW 7 High Security".

Dyspozycje płynące z wymienionych aktów normatywnych ówczesnych szefów BOR mogły stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa osób znajdujących się pod ochroną BOR - powiedział wiceszef Biura.

Jak tłumaczył Lipski, producent samochodu określił maksymalny wiek opon na trzy lata, a od pierwszego ich zamontowania jedynie na dwa lata, niezależnie od przebiegu; wskazał też jako minimalną głębokość bieżnika cztery milimetry (bez marginesu błędu).

Tymczasem instrukcja wprowadzona przez Janickiego określała - jak mówił Lipski - okres eksploatacji na sześć lat od daty produkcji, a przez Klimka - na co najmniej cztery lata bez określenia górnego wieku, od którego uzależnione było wycofanie z eksploatacji. Jednocześnie w instrukcji wprowadzonej przez Janickiego dopuszczalna głębokość bieżnika wynosiła 3,5 milimetra, a we wprowadzonej przez Klimka - 4 milimetry (w obu przypadkach dopuszczano półmilimetrowy odchylenie) - dodał.

Lipski powiedział, że po ustaleniu tych faktów obecny szef BOR polecił niezwłocznie wymienić w samochodach pancernych opony na takie, których wiek nie przekracza dwóch lat, oraz sprawdzenie, czy w pozostałych samochodach BOR opony spełniają wymagania producentów. Ponadto, w instrukcji zmniejszono normę przebiegu ogumienia z 20 tys. na 10 tys. kilometrów oraz okres używania na dwa lata (w zależności, co wystąpi pierwsze).

"Zaufanie na wyrost"

Pytany, dlaczego instrukcje zostały przejrzane dopiero teraz, Lipski powiedział, że nie było żadnych sygnałów, że odbiegają one od wymogów producenta, więc zaufano specjalistom z pionu transportu. Okazuje się, że to zaufanie było na wyrost - powiedział wiceszef Biura.

Lipski dodał, że trwają dalsze ustalenia prowadzone przez Biuro. Przypomniał, że postępowanie karne prowadzi prokuratura z udziałem policji.

Z kolei były szef BOR gen. Marian Janicki podkreśla, że decyzja o zwiększeniu czasu użytkowania opon do maksymalnie 6 lat, została podjęta przez ówczesnego szefa oddziału transportu BOR. Zaznacza jednak, że nie była to zła decyzja.

Ta instrukcja została stworzona za zgodą i konsultacją z koncernem, serwisem BMW - mówił w rozmowie z naszym reporterem.

Jak dodawał, dokumenty na potwierdzenie jego słów znajdują się w Biurze Ochrony Rządu, a dzisiejszy raport obecnego kierownictwa BOR-u, to szukanie kozła ofiarnego.

Zdaniem Mariana Janickiego powodem wypadku był wyłącznie zły dobór samochodu, który nie był przystosowany do jazdy po trudnych, górskich trasach. To właśnie tam limuzyna miała uszkodzić opony przed wjazdem na autostradę.

"Wszystko było pod kontrolą"

Natomiast Jacek Lipski pytany, czy opona w prezydenckiej limuzynie została uszkodzona na początku podróży odpowiedział, że nie ma żadnej informacji w tym zakresie. Prawdopodobnie postępowanie karne wykaże, jakie były realne przyczyny tego zdarzenia. Trzeba pamiętać, że prokuratura dysponuje szerokimi możliwościami w zakresie oparcia się na biegłych ekspertach - powiedział.

Szef BOR płk Andrzej Pawlikowski, pytany z kolei czy kolumna prezydenta miała informację, że na trasie przejazdu doszło wcześniej do wypadków, powiedział, że w kolumnie jechały też pojazdy policji, której funkcjonariusze mają łączność ze swoimi kolegami na punktach przejazdowych. Tu wszystko było pod kontrolą, i we współpracy, i z BOR, i z policją - mówił Pawlikowski. Ocenił, nie było w tym miejscu zagrożenia.

Wiceszef BOR powiedział, że dyrektor, z którym rozwiązano stosunek pracy, pracował na tym stanowisku prawie dziewięć lat. Jest cywilem i dlatego - jak powiedział Lipski - nie było wobec niego prowadzone postępowanie dyscyplinarne. Natomiast to, jakie będą podjęte dalsze kroki, uzależnione jest od działań podmiotów, które prowadzą postępowanie karne - dodał wiceszef BOR.

Nie wykluczamy, że w BOR dalsze zmiany personalne będą miały miejsce - powiedział Lipski.

Trwa audyt

Podkreślił też, że w BOR od momentu powołania obecnego kierownictwa trwa audyt działań z ostatnich ośmiu lat. Zaznaczył, że jest to długi i żmudny proces, który nie może zdestabilizować sytuacji w Biurze, ani przeszkodzić w realizacji trudnych operacji w tym roku (w Polsce odbędą się m.in. szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży z udziałem papieża Franciszka - red.). Główna konstatacja, która się pojawia za każdym razem, to jest ogromne niedoszacowanie budżetu BOR. To skutkuje tym, że sprzęt BOR jest nie najnowszy, zaniechano szereg inwestycji, które powinny mieć miejsce - powiedział wiceszef Biura.

Zapewnił, że podejmowane są działania naprawcze, ale sytuacja nie zostanie poprawiona z dnia na dzień. Obecnie kończy się przetarg na 20 samochodów reprezentacyjnych do przewozu osób ochranianych oraz zostały podjęte decyzje ws. zakupu pojazdów pancernych.

Szefowie BOR zastrzegli, że zaprezentowano jedynie te informacje, które można było udostępnić, ponieważ cały raport jest niejawny ze względu na bezpieczeństwo osób ochranianych

Błaszczak: Nie będę się powstrzymywał ws. zmian

Do sprawy odniósł się też szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Powiedział, że sprawę incydentu z limuzyną prezydenta Andrzeja Dudy wyjaśni do końca prokuratura. Natomiast ja nie będę się powstrzymywał, jeżeli chodzi o zmiany w BOR. Zastaliśmy bałagan w BOR, zastaliśmy sytuację, która wymaga dogłębnej zmiany. Trzeba odnowić sprzęt. To są ośmioletnie zaniedbania poprzedniego rządu. I my te zaniedbania będziemy naprawiać. To, co zepsuto przez ostatnie lata, naprawimy - mówił Błaszczak dziennikarzom w Brukseli po zakończeniu spotkania ministrów spraw wewnętrznych państw UE.

Jego zdaniem wypadek limuzyny prezydenta to właśnie "rezultat zaniedbań, nieodnawiania floty, którą dysponuje BOR, błędnych procedur" wprowadzonych przez poprzednich szefów Biura Ochrony Rządu.

Zwrócił uwagę, że byli ministrowie spraw wewnętrznych nie komentują wewnętrznych ustaleń BOR w sprawie incydentu. Były minister (Bartłomiej - red.) Sienkiewicz nie komentuje tych wniosków. A może pani minister (Teresa red.) Piotrowska by skomentowała, dlaczego dopuściła do tego, by instrukcje użytkowania samochodów były sprzeczne z instrukcjami firmy, która te samochody wyprodukowała? Czy odpowiadają oni za to, co się działo w czasie, kiedy nadzorowali BOR? Nie - dodał Błaszczak.

(abs)