W Pekinie rozpoczęły się 3-dniowe rozmowy USA-KRLD na temat programu nuklearnego Phenianu. To pierwsze spotkanie przedstawicieli Stanów Zjednoczonych i Korei Północnej od czasu, kiedy to Phenian wznowił prace na programem nuklearnym.

W negocjacjach uczestniczy także delegat Chin. Wydaje się, że piorunujący sukces Amerykanów w Iraku przełamał wahania Phenianu. 12 kwietnia, czyli w dwa dni po zajęciu Bagdadu, północnokoreańska agencja prasowa KCNA niespodziewanie ogłosiła: Phenian nie nalega już na żadną konkretną formułę rozmów (wcześniej obstawał przy rozmowach dwustronnych tylko z Amerykanami i tylko o układzie o nieagresji).

Kryzys wywołał północnokoreański dyktator Kim Dzong Il, który od października szantażował USA: albo Amerykanie nas uznają i dadzą gwarancję bezpieczeństwa, albo zapewnimy sobie bezpieczeństwo sami, dołączając do klubu państw nuklearnych.

Kilka dni temu Koreańczycy poinformowali, że z powodzeniem udaje im się odzyskiwać pluton ze zużytych prętów reaktora i są już w końcowej fazie procesu. Jeśli to prawda - choć wątpią w to zachodnie wywiady - Koreańczycy już wkrótce będą mieli wystarczająco dużo plutonu, aby zbudować od 6 do 8 bomb jądrowych.

Jak pisze dziennik „The Washington Post”, sukces lub porażka rozmów w Pekinie zależy od kompromisu w sprawach, których do tej pory obie strony starały się uniknąć. O jakie decyzje chodzi, o tym w relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:

09:00