Jest lepiej, ale nie idealnie. To wnioski reporterki RMF FM Agnieszki Wyderki po przejażdżce krajową "jedynka" w okolicach Łodzi. W zeszły czwartek słuchacze wręcz bombardowali nas informacjami o dziurawym odcinku "jedynki" między Kamieńskiem a Radomskiem. Jeden z naszych słuchaczy stwierdził opisowo, że wyrwy są tam wielkie jak "worki z ziemniakami".

Po waszych interwencjach w sprawie dramatycznej nawierzchni na drodze krajowej numer 1 w Łódzkiem i zapewnieniach Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że dziury będą załatane, dziś sprawdziliśmy sytuację. Odcinek tej drogi pomiędzy Wolą Krzysztoporską a Piotrkowem Trybunalskim o poranku przejechała Agnieszka Wyderka.

Jak donosi nasza dziennikarka, dziury zostały zaklejone, ale jazda jest daleka od komfortu, bo w każdym miejscu naprawy jezdni podskakuje się na wyboju. Łaty wystają nad pozostałą powierzchnię asfaltu, co oznacza, że koła już się nie urwie, ale zawieszenie samochodu na pewno się wybija.

Jadę tylko lewym pasem, bo prawym się nie da - mówił jeden z kierowców. Pozostałości asfaltu z tych wykopanych dziur, leżą na poboczu. Dziwnie to wszystko wygląda.

Inny kierowca i jednocześnie pracownik stacji paliw dodaje, że te łaty długo nie wytrzymają. Tak będzie do pierwszych mrozów i kolejnych opadów śniegu. Potem dziury znów wyjdą. Widziałem, jak zalepiali dziury: przy jednej takiej wyrwie może pracowali z 10 minut, a potem już po tym jeździły samochody - powiedział.

Od kiedy przyszła odwilż, policja miała około 80 zgłoszeń o uszkodzonych samochodach. Tylko blisko połowa tych zgłoszeń została zaprotokołowana. Druga połowa uszkodzonych aut nie została spisana, bo właściciele rezygnowali z formalnego zgłoszenia. Apogeum przypadło w nocy ze środy na czwartek.