Te ćwiczenia pokazują, że jesteśmy gotowi na to, by nasi przyjaciele z Zachodu przylecieli tutaj i wspomogli nas w jakimkolwiek rozwiązywaniu kryzysu - mówi reporterom RMF FM gen. bryg. pilot Jacek Pszczoła, dowódca 2. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. W bazie w poznańskich Krzesinach trwają najbardziej prestiżowe ćwiczenia lotnicze europejskich państw NATO - Tiger Meet 2018. Przez dwa tygodnie elitarne eskadry spod znaku tygrysa ćwiczą nad Polską swoje umiejętności i zdolność współdziałania w realizacji różnego typu misji powietrznych.

W ćwiczeniach przebiegających według scenariusza rozwoju międzynarodowej sytuacji kryzysowej z zagrożeniami zarówno o charakterze konwencjonalnym, jak i hybrydowym bierze udział ponad 80 statków powietrznych z 16 krajów NATO i państw partnerskich, a także polskie wojska lądowe, specjalne i obrony przeciwlotniczej. Szkolenie obejmuje zarówno obronę przestrzeni powietrznej, jak i operacje ofensywne oraz wsparcie sił lądowych. Nasi goście mają także możliwość zetknięcia się z będącymi na wyposażeniu polskich wojsk postradzieckimi samolotami i systemami obrony przeciwlotniczej. 

-------------

Grzegorz Jasiński: Ćwiczenia odbywają się w wyjątkowym roku 100-lecia niepodległości, 100-lecia polskiego lotnictwa wojskowego, 100-lecia Powstania Wielkopolskiego. To ma znaczenie. Ale odbywają się też w szczególnej sytuacji międzynarodowej - Polska zabiega, by być pod parasolem NATO w sposób praktyczny, nie tylko teoretyczny. Wojska lądowe już u nas stacjonują, te ćwiczenia wskazują, że i siły powietrzne mogą pojawić się i współpracować z naszymi lotnikami. Na ile te ćwiczenia potwierdzają naszą pełną gotowość do przyjęcia sojuszników?

Gen. bryg. pilot Jacek Pszczoła: Jak państwo widzicie tu, w 31 Bazie Lotnictwa Taktycznego, liczba przybyłych na to ćwiczenie samolotów robi wrażenie. Jest dla nas świadectwem, że jesteśmy w stanie przyjąć jakiekolwiek siły wzmocnienia. Oczywiście, w rozsądnej liczbie. Świadczy to o tym, że Polska jest gotowa na jakiekolwiek zagrożenie z jakiejkolwiek strony. Jesteśmy gotowi na to, by nasi przyjaciele z Zachodu przylecieli tutaj i wspomogli nas w jakimkolwiek rozwiązywaniu kryzysu.

Jak ważne jest to, że mają okazję tu też ćwiczyć, zapoznawać się z topografią, terenem, polskimi kontrolerami lotów?

Podejrzewam, że bardzo ważne, trzeba byłoby się zapytać chłopaków z innych nacji. Oni nabierają pewności, że nasi kontrolerzy tu na wieży, także na punktach naprowadzania, są perfekcyjnie wyszkoleni w języku angielskim, także perfekcyjnie wyszkoleni jeśli chodzi o taktykę użycia lotnictwa. Tylko same plusy. Podejrzewam, że z pełną świadomością i chęcią by tu przylecieli pomóc w jakimkolwiek zagrożeniu.



My mamy też ofertę taką niezwykłą, związaną z naszą historią, to znaczy mamy część sprzętu, elementy wyszkolenia, pochodzące jeszcze z dawnych czasów, zza żelaznej kurtyny. Na ile ważne jest to, że mogą się zetknąć z systemami, już teraz, wroga?

Tak, mamy jeszcze na uzbrojeniu samoloty postradzieckie, SU-22 i MIG-29, one biorą udział w tych ćwiczeniach, po tej czerwonej stronie, tak że nasi koledzy, partnerzy mają możliwość szkolenia się przeciwko tym samolotom z byłego bloku wschodniego. No a my w takiej codziennej służbie, te samoloty SU-22 i MIG-29 - pomimo ich niedoskonałości taktycznych - wykorzystujemy. To też są samoloty, które - gdyby coś się stało - będą użyte przeciwko agresorowi. Te skromne możliwości taktyczne będą wykorzystane na naszą korzyść.

Mateusz Chłystun: Jak wyglądają te spotkania w powietrzu z samolotami potencjalnego wroga? Jak wygląda to w powietrzu?

Teraz współcześnie nie dopuszcza się do takich bliskich kontaktów. To może się zdarzyć sporadycznie i najczęściej przez błąd popełniony przez jedną lub drugą stronę. Taktyka, jeśli chodzi o zwalczanie celów powietrznych, w powietrzu, w przypadku samolotów SU-22 i MIG-29 polega na tym, że my strzelamy spoza widzialności wzrokowej, czyli obserwujemy cel na radarze, mamy wsparcie z samolotu AWACS, czy też z punktów naprowadzania i strzelamy nasza AMRAAM-y, czy też inne pociski średniego zasięgu. Nie mamy kontaktu wzrokowego z tym przeciwnikiem. I tak współczesna taktyka mówi o tym, jak powinno się zwalczać obiekty powietrzne. Sporadycznie doprowadza się do kontaktu bezpośredniego, tej tak zwanej "dog fight", kiedy mamy kontakt wzrokowy z przeciwnikiem.

Ale czy są takie okazje z udziałem MIG-ów-29? Z ciekawości...

Są, są. Ten popołudniowy wylot jest właśnie po to, by nasi partnerzy zachodni mieli tez możliwość zobaczenia MIG-a-29-go w powietrzu z bliska. I żeby z nim powalczyć.

Jak to wygląda?

Każdy lotnik powie tu, że wygrał, czy ten z 29-go, czy z samolotów zachodnich. A tak naprawdę, jeśli byśmy wzięli pod uwagę możliwości lotu, taktyczne MIG-29 i SU-22 to przez to, że nie ma możliwości tankowania w powietrzu to ten element walki powietrznej jest bardzo krótki. MIG-29 ma dwa silniki, plus praca na dopalaczu, jest lepszy w pionie, niż jeśli chodzi o poziom, ale walka powietrzna jest krótka. To jest bardziej dla zobaczenia samolotu, przekonania się, co on potrafi. Tak naprawdę w realnym życiu do takiej walki nie dojdzie.

Tym bardziej, że pilot musi cały czas pilnować wskaźnika paliwa, by wrócić do bazy... Nie może się w tej walce zapamiętać...

Tak, to wskaźnik, na którym pilot MIG-a-29 skupia uwagę, sprawdza to paliwo cały czas. I nawet w ferworze walki nie może zapomnieć, że w pewnym momencie musi ją przerwać i wracać do domu.

To jeszcze zapytamy o obronę przeciwlotniczą, to nie jest nasza mocna strona, ale możemy pozwolić naszym zachodnim partnerom zmierzyć się z systemami z pewnej przeszłości...

Oczywiście to są systemy postradzieckie. Ale jeśli zestawy rakietowe wyjadą w pole, zamaskują się i zastosują swoją taktykę, a są w tym naprawdę dobre, to naprawdę mogą "zrobić kuku" nawet naszym samolotom. Nie jest tak łatwo je pokonać. One też mają swoją taktykę w stosunku do nas. My trenujemy, oni trenują, oni i my wyciągamy wnioski. Dla nas to wiedza jaką taktykę stosować przeciw danym zestawom rakietowym. A oni walczą z nami.

Tu w grę wchodzą ambicje...

Oczywiście. Choć nie powiem, że to ćwiczenie to są jakieś zawody, bo to nie o to chodzi. Chodzi o to, by to, co mamy, wykorzystać optymalnie i potem usiąść i popatrzeć na efekty, czy oni nas zestrzelili, czy my się obroniliśmy, czy ich pokonaliśmy. Ambicja jest, ale chodzi o prawdę, bo nie możemy się oszukiwać, że pokonaliśmy ich, jak nie pokonaliśmy. Tak samo oni nie mogą siebie oszukiwać, mówić, że nas zestrzelili jeśli po zastosowaniu taktyk obronnych te rakiety do nas nie doszły. To nie o to chodzi. Chodzi o to, by popełniać błędy, mówić sobie prawdę, wyciągać wnioski, jak robić tak, żeby było dobrze. Z ich strony i z naszej. 

(ph)