"Miasto rzuca nam kolejne kłody pod koła" - twierdzą właściciele wrocławskich firm transportowych. Urzędnicy weryfikują wydane na początku marca pozwolenia na wjazd do miasta samochodom powyżej 18 ton. Bez pozwoleń ciężarówki nie mogą wjeżdżać do Wrocławia w godzinach szczytu i w nocy. W ciągu trzech miesięcy wydano ponad tysiąc pozwoleń na wjazd do miasta. Teraz ma być ich mniej. Liczba dokumentów może zostać ograniczona nawet o jedną trzecią.

Miasto na razie przyznaje, że weryfikuje wydane pozwolenia i nie ukrywa, że transportowcy mogą mieć problemy. Korzystamy z możliwości, które daje nam prawo. Wiem, że trochę utrudniamy pracę firm. Ale to wszystko po to by kierowcy tirów nie niszczyli dróg we Wrocławiu - tłumaczy Katarzyna Kasprzak z wrocławskiego magistratu.

Przedstawiciel transportowców Leszek Lauda twierdzi, że miasto wymaga od firm przewozowych rzeczy niemożliwych. Chodzi m.in o zamianę jednego dużego auta, na kilka mniejszych. Mamy samochody przystosowane do dalekobieżnego transportu. To jak możemy przeorganizować swoją pracę. Mamy sześcioma małymi samochodami jechać? To jest bez sensu - dodaje Lauda.

Jak bardzo zmaleje liczba pozwoleń na wjazd do miasta, to wyjaśni się koniec maja. Transportowcy, w obawie o przyszłość swoich firm, zapowiadają protest.