Michał Boni, kandydat na ministra pracy w rządzie Donalda Tuska, przyznał się do podpisania deklaracji współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Ujawnił, że był szantażowany przez specsłużby. Rozmawiałem z SB. Jest mi wstyd, żałuję i proszę o wybaczenie - powiedział Boni. Chciałbym, by Boni odpracował swój błąd i pomógł mi w rządzie - skomentował Tusk.

Pod koniec sierpnia 1985 roku podpisałem deklarację współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa - powiedział na specjalnej konferencji prasowej. Ujawnił, że po 1987 roku odbywał kilkuminutowe rozmowy z funkcjonariuszami SB:

Boni wymieniany był jako kandydat na ministra pracy w gabinecie Donalda Tuska. Poinformowałem Tuska o swojej przeszłości - dodał.

Donald Tusk powiedział, że był poruszony wyznaniem Boniego, ale jak podkreślił chciałby mu dać szansę odpracowania błędów z przeszłości. Dlatego zastanowi się nad poważną współpracą z Michałem Boni w rządzie. Chciałbym, by Boni odpracował swój błąd i pomógł mi w rządzie. Podtrzymuję moją wolę współpracy. Boni miałby dużo do zrobienia w moim rządzie. To uczciwy i dobry człowiek – powiedział Tusk. Nie zdradził jednak, jakie stanowisko w rządzie powierzy ewentualnie Boniemu. Ostateczne decyzje Donald Tusk zamierza podjąć po spotkaniu z Waldemarem Pawlakiem. Do tych rozmów ma dojść w poniedziałek, tuż przed pierwszym posiedzeniem nowego rządu. Z decyzją przyszłego premiera zgadza się były prezydent Lech Wałęsa: Rozmawiał z nim reporter RMF FM Wojciech Jankowski:

W latach 80. Boni był działaczem opozycyjnym, później współtworzył Kongres Liberalno-Demokratyczny i Unię Wolności. W 1990 roku był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. W gabinecie Jana Krzysztofa Bieleckiego szefował ministerstwu pracy.

Przeszłość Boniego tajemnicą poliszynela

Nazwisko Michała Boniego pojawiło się piętnaście lat temu na liście Macierewicza. Informacja, że Boni ma na swoim koncie epizod współpracy była tajemnicą poliszynela. Jego dzisiejsze przyznanie się, potwierdza wiele plotek i przecieków, o których przez lata mówiło się w świecie polityki. Kiedy w czerwcu 1992 roku, nazwisko Boniego pojawiło się na liście Macierewicza, ówczesny Poseł KLD trafił do szpitala i nigdy nie twierdził, że oskarżenie szefa MSW jest fałszywe.

Przez ostatnich 15 lat, Boni starannie unikał zajmowania stanowisk objętych lustracją, mimo że pojawiały się takie propozycje. Jeśli był w polityce, to w roli doradcy, czy szefa gabinetu. Robił też karierę zawodową. Treść jego oświadczenia nie jest więc sensacją. Jeśli pojawiają się pytania, to dlaczego po tylu latach, tym razem zdecydował się ujawnić prawdę.