Lekarka szantażowana przez bezrobotnego w Częstochowie. Mężczyzna próbował wymusić od kobiety ponad 60 tysięcy złotych. Wpadł jednak w policyjną zasadzkę.

Szantażysta twierdził, że lekarka wypisuje fałszywe zwolnienia. Potwierdzeniem tego miały być rzekome nagrania, które zdobył mężczyzna. Od lekarki zażądał pond 60 tysięcy złotych. To miała być cena za milczenie.

Swoje żądania i sposób przekazania pieniędzy opisał w liście, który zostawił w przychodni, gdzie pracuje lekarka. Kiedy tylko list dotarł do kobiety, ta natychmiast zgłosiła się na policję, a policjanci przygotowali zasadzkę. O wyznaczonej godzinie lekarka miała zostawić reklamówkę z pieniędzmi obok kosza na śmieci na ulicy Lelewela. Kobieta tak zrobiła, tyle że w środku były pocięte kawałki gazety, a miejsce to obserwowali policjanci.

Niedługo potem pojawił się tam mężczyzna, który zabrał reklamówkę. Natychmiast został zatrzymany. Okazało się, że to 38-letni bezrobotny. Liczył, że pieniądze pomogą mu rozwiązać problemy finansowe. Znał lekarkę, bo był jej pacjentem. W czasie przesłuchania w prokuraturze powiedział, że wszystko wymyślił i nie ma żadnych nagrań dowodzących, że lekarka wypisuje fałszywe zaświadczenia.

Mężczyzna jest pod policyjnym dozorem i nie może już leczyć się w tej przychodni, bo ma zakaz zbliżania się do kobiety. Grozi mu też do 3 lat więzienia.

(abs)