Rozpoczęło się śledztwo w sprawie afery korupcyjnej w stacji kontroli pojazdów w miejscowości Sobienie-Jeziory na Mazowszu - dowiedział się reporter RMF FM. Jak ujawniliśmy, w ramach specjalnej operacji trwającej niespełna miesiąc wykryto prawie 200 przypadków, w których auta mogły mieć wykonane fałszywe przeglądy. Nie jest wykluczone, że w tę sprawę są zamieszani funkcjonariusze policji.

Śledztwo wszczęła prokuratura z Mińska Mazowieckiego, bo sprawą nie chcieli zajmować się wyznaczeni przez Siedlce śledczy z Garwolina. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, poprosili o jej przeniesienie w związku z tym, by nie narazić się na zarzut braku bezstronności.

Chodzi o to, że w sprawę zamieszani są policjanci z jednostki, z którą współpracuje Prokuratura Rejonowa w Garwolinie.

Na razie w tym śledztwie nikt nie usłyszał zarzutów. Trwa wyjaśnianie czy rzeczywiście pracownicy stacji kontroli za łapówki dokonywali fałszywych wpisów do systemu teleinformatycznego CEPiK.

Śledztwo prowadzone od kilku miesięcy

Otwocki wydział do walki z korupcją prowadził na przełomie kwietnia i maja postępowanie w sprawie podejrzenia brania łapówek w jednej ze stacji diagnostycznych koło Otwocka. Zamontowano przy niej kamery, które trzy tygodnie całodobowo rejestrowały samochody przyjeżdżające na przeglądy rejestracyjne. Kamery nagrały też kilkukrotny wjazd do stacji policyjnych radiowozów, które nie przechodzą przeglądów w "cywilnych stacjach". Nie wiadomo, jaki był powód tych wizyt. Dodatkowo stwierdzono jeden prywatny samochód policjanta.

Porównano wykaz samochodów wpisanych w tym czasie do ewidencji komputerowej - którym przedłużono badania techniczne - z tymi, które rzeczywiście przyjechały na badania. W ten sposób zidentyfikowano blisko 200 pojazdów, które uzyskały potwierdzenie badań, nie pojawiając się na przeglądzie.

Opracowanie: