W niedzielę minie 15 lat od katastrofy w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej – jednego z najtragiczniejszych wypadków we współczesnym polskim górnictwie. Podczas prac likwidacyjnych 1030 m pod ziemią doszło do wybuchu metanu i pyłu węglowego. Zginęło 23 górników.

Ofiary wypadku, jak co roku, upamiętnią ich bliscy i koledzy, związkowcy i przedstawiciele lokalnych władz.

Ostatni wyrok w sprawie katastrofy ogłosił w kwietniu Sąd Apelacyjny w Katowicach, który rozpoznawał odwołania od orzeczenia gliwickiego sądu okręgowego w ponownym procesie. Odpowiadało w nim trzech głównych oskarżonych. Były dyrektor zakładu i były szef działu wentylacji zostali skazani na dwa lata więzienia, a były naczelny inżynier kopalni Jan J., który sprawował też funkcję zastępcy kierownika ruchu zakładu - na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Katastrofa w Halembie była największą tragedią w polskim górnictwie od blisko 30 lat. Doszło do niej 21 listopada 2006 roku podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Górnicy, którzy zginęli, mieli za zadanie wydobycie wartego miliony złotych sprzętu. Większość ofiar tragedii to pracownicy zewnętrznej firmy Mard, która na zlecenie kopalni prowadziła prace likwidacyjne.

Z ustaleń śledztwa, zamkniętego przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach w 2008 roku, wynika, że do wybuchu doszło przez zaniechanie profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym. Po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc spustoszenie i zabijając większość ofiar. Pracownicy byli w Halembie kierowani do prac mimo przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu, w kopalni fałszowano też dokumentację i próbki pyłu węglowego, aby wykazać, że był on neutralizowany pyłem kamiennym. Obrona w trakcie procesu przekonywała, że to, co zdarzyło się w Halembie, było zdarzeniem losowym, niezależnym od ludzi.

27 oskarżonych

W sprawie oskarżonych zostało łącznie 27 osób. Część z nich od razu dobrowolnie poddała się karze. Na ławie oskarżonych w pierwszym procesie zasiadało 17 mężczyzn. W styczniu 2015 roku, po ponad sześciu latach, Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał byłego szefa działu wentylacji Marka Z., oskarżonego m.in. o sprowadzenie katastrofy, na trzy lata więzienia (prokuratura żądała ośmiu). 14 oskarżonych, wśród nich były dyrektor kopalni Kazimierz D., usłyszało wówczas wyroki w zawieszeniu, dwóch - uniewinniające.

W lutym 2016 roku rozpoznający odwołania od wyroku z I instancji Sąd Apelacyjny w Katowicach w części uchylił tamto orzeczenie. Do ponownego rozpoznania skierował sprawy Z. (skazując go już prawomocnie na cztery miesiące więzienia za to, że już po katastrofie kazał podwładnemu fałszować dokumentację), Kazimierza D. i Jana J. Ich ponowny proces rozpoczął się w październiku 2016 roku. Orzeczenia wobec pozostałych stały się już wtedy prawomocne.

We wrześniu 2019 roku, po ponownym procesie, Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Z. na karę łączną roku i dwóch miesięcy więzienia.

Byłego dyrektora Kazimierza D. gliwicki sąd okręgowy skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat m.in. za przestępstwo z art. 165 par. 3 kk, czyli sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, którego skutkiem była śmierć człowieka. Kazimierza D. obciążono też grzywną 20 tys. zł, jednak na poczet kluczowej jej części zaliczono mu okres tymczasowego aresztowania od kwietnia do lipca 2008 roku.

Były naczelny inżynier kopalni Jan J., który sprawował też funkcję zastępcy kierownika ruchu zakładu, został skazany z art. 220 kk na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata, a także grzywnę.

Ostatnie wyroki

Także tym razem od wyroku sądu okręgowego odwołała się zarówno obrona, jak i prokuratura. W kwietniu sąd apelacyjny skazał na dwa lata więzienia byłego dyrektora zakładu. Podobną karę wymierzył byłemu szefowi działu wentylacji. Obaj zostali uznani na winnych sprowadzenia w kopalni niebezpieczeństwa w okresie poprzedzającym tragedię.

W przypadku Z. sąd zwiększył wymiar kary, zaś w wyroku wobec D. postanowił, że wymierzona mu kara nie zostanie zawieszona. Trzeci oskarżony, były naczelny inżynier, został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata za naruszenie przepisów bhp. Wyrok wobec całej trójki jest prawomocny. Można od niego jedynie złożyć kasację do Sądu Najwyższego.

"Oskarżeni mieli świadomość zagrożeń"

Jak opisywał w ustnym uzasadnieniu wyroku sąd apelacyjny, prace w Halembie były prowadzone w pośpiechu, na pracowników wywierano presję, by prowadzić je jak najszybciej. Oskarżeni mieli świadomość zagrożeń i nie sposób przyjąć - jak chciała obrona - że o niebezpiecznych sytuacjach dowiadywali się już po fakcie.

Mimo nieprecyzyjnych przepisów, ciążył na nich obowiązek zagwarantowania pracownikom bezpieczeństwa - dodał sąd.