Kilka tysięcy pracowników sądów i prokuratur manifestuje na ulicach Warszawy, domagając się podwyżek płac: w tym roku jeszcze o 450 złotych na rękę. Na transparentach widać hasła jak "Dość pracy za grosze" czy "Nie jesteśmy niewidzialni", a na twarzach protestujących… teatralne, płaczące maski. To - jak mówią pracownicy sądów i prokuratur - ironiczny komentarz do ich sytuacji.

Protestujący zebrali się przed gmachem resortu finansów i stamtąd ruszyli przed kancelarię premiera. Liczą, że będą mogli porozmawiać choćby z przedstawicielami Mateusza Morawieckiego.

Pokazujemy, że istniejemy, jesteśmy. Walczymy o wyższe płace. Nasze zarobki są na tyle niskie, że skłoniło nas to do wyjścia na ulice - usłyszał od jednej z protestujących reporter RMF FM Paweł Balinowski.

Inni podkreślają: My jesteśmy z Sądu Rejonowego w Olsztynie. Widzimy tutaj Łódź, Ostrów Wielkopolski. Jest i będzie nas coraz więcej.

Mówią, że poza niskimi pensjami, coraz bardziej odczuwają braki kadrowe.  U nas obecnie brakuje 80 etatów. Ta praca jest rozkładana na wszystkich pracowników, bo nikt do nas nie chce przyjść. Nie waloryzują nam wynagrodzeń, są coraz mniejsze, wszystko idzie w górę, nasze wynagrodzenia stoją w miejscu - mówią naszemu reporterowi protestujący.

W ciągu 4 lat z sądów odeszło ponad 20 tysięcy pracowników

O postulatach pracowników sądów i prokuratur ich przedstawiciele mówili w poniedziałek na konferencji prasowej.

Domagamy się wzrostu wynagrodzenia w wysokości 450 złotych na rękę w budżecie w 2019 roku. Jeszcze w tym roku - mówiła Edyta Odyjas z "Solidarności" Pracowników Sądownictwa.

Wiceprzewodnicząca NSZZ Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości w Poznaniu Elżbieta Aleksandrowicz podkreślała, że pensje pracowników sądów od wielu lat nie były waloryzowane.

Obecnie tylko 6 procent pracowników zarabia powyżej 2 853 złotych netto. Natomiast 14 procent zarabia poniżej kwoty 1 800 złotych netto - wskazywała.

Danuta Siekierzyńska z NZZ Pracowników Sądów Rejonowych w Łodzi zaznaczyła z kolei, że w ciągu czterech ostatnich lat z sądów odeszło ponad 20 tysięcy wykwalifikowanych pracowników.

Nikt nie chce pracować w sądzie, ponieważ oferowana jest tam najniższa pensja krajowa. Pracy jest coraz więcej, zmieniane są przepisy, pracownicy muszą się dokształcać, co nie wiąże się z żadną podwyżką - podkreślała.

"Jestem zdziwiony". Wiceminister sprawiedliwości o proteście

Zapowiedź manifestacji zdziwiła natomiast wiceministra sprawiedliwości Michała Wójcika.

Jesteśmy w dialogu, spotykamy się ze wszystkimi organizacjami związkowymi pracowników sądownictwa od wielu miesięcy i ten dialog jest dobry, dlatego jestem zdziwiony jutrzejszym protestem - stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Zwrócił uwagę, że budżet na 2019 rok został już przyjęty i że od tego roku wynagrodzenie każdego pracownika sądów wzrosło o 200 złotych - zgodnie z porozumieniem podpisanym w grudniu, kiedy to pracownicy sądów masowo protestowali, m.in. korzystając ze zwolnień lekarskich.

Niezależnie od tego pracownicy dostali niemałe nagrody. Jestem więc zdziwiony, że ten protest się odbędzie - zaznaczył wiceszef resortu sprawiedliwości.


Opracowanie: