Członkowie jednej z rumuńskich partii politycznych nie kryli zaskoczenia, kiedy poinformowano ich, że aby kandydować do parlamentu potrzebują na to pisemnej zgody swoich żon.

Jak uzasadnił ten kontrowersyjny wymóg lider ugrupowania, zaświadczenie jest niezbędne, gdyż kandydaci na parlamentarzystów wydadzą spore sumy na kampanię wyborczą. A o tym muszą przecież zawczasu wiedzieć ich małżonki.

Jak się okazuje, pozwolenie od żony może okazać się ciężkim sprawdzianem dla niejednego małżeństwa. Kierownictwo partii nie ukrywa, że wiele pań nie ma zamiaru wydać takiej zgody, obawiając się, że trudy kampanii wyborczej sprawią, że mężowie będą gośćmi w domach.

Na zdecydowanie, czy wolą męża w fotelu przed telewizorem czy w ławach poselskich panie mają niewiele czasu, bo wybory parlamentarne w Rumunii odbędą się już w listopadzie.