Rosyjscy wojskowi i nurkowie z obrony cywilnej po wielu dniach zmagań z lodem i silnym nurtem rzeki Irtysz wyciągnęli z jej dna 10-tonowy ładunek... piwa. Dużo cenniejsza od ładunku ciężarówka, która wiozła piwo, pozostanie jednak na dnie aż do wiosny.

Piwo utonęło na dnie Irtysza w obwodzie omskim na Syberii. Winny wypadkowi jest kierowca ciężarówki, który wjechał na lodową przeprawę, mimo zakaz wjazdu samochodów, ważących ponad 5 ton. Kamaz przejechał kilkadziesiąt metrów, a później lód nie wytrzymał. Kierowca i jego pomocnik zdążyli wyskoczyć, ale ciężarówka znikła na dnie rzeki.

Wezwani ratownicy postanowili zaczepić do zatopionego samochodu linę i wyciągnąć go na brzeg, ale w tym celu trzeba było wyciąć w lodzie korytarz o długości niemal 100 m. Piłowano go ponad tydzień, a akcję utrudniał niemal 30-stopniowy mróz.

Ostatecznie kamaza nie udało się wyciągnąć, ale piwo zostało uratowane. Jak podały dzisiaj agencje, płetwonurkowie i czołgiści z pobliskiej jednostki przeładowali napój w beczkach i butelkach do innej ciężarówki. Jak twierdzą specjaliści, zimna woda piwu nie zaszkodziła, rozmokły jedynie etykietki.

Wartość uratowanego trunku wynosi około 100 tys. rubli, czyli nieco ponad 13 tys. zł, ciężarówka jest warta dużo więcej. Czego się jednak nie robi dla dobrze schłodzonego piwa..?

19:05