Materialiści są mniej szczęśliwi! Do takich wniosków doszli naukowcy. Według amerykańskich badaczy emocje i doświadczenia są cenniejsze od przedmiotów. Idąc tym tropem, prezenterzy popołudniowych faktów spierają się o to czy lepiej być, czy może mieć. Mai Dutkiewicz w tym byciu, nie przeszkadza posiadanie. Bogdan Zalewski jest bardziej radykalny, skupia się przede wszystkim na duchowej stronie życia. A jakie jest Wasze zdanie? Zapraszamy do udziału w sondzie i do komentowania. Najciekawsze wypowiedzi zacytujemy na antenie.

Trzeba BYĆ ostrożnym :) Można być. Można też mieć. Jedno drugiego nie wyklucza. Uważam, że należy zachowywać zdrowy balans między tym co materialne, a tym co duchowe. Nie ma nic złego w posiadaniu i gromadzeniu rzeczy. Tylko proszę Bogdan, nie zarzucaj mi, że panu Bogu świeczkę palę, a diabłu ogarek :)
Niczego Ci nie zarzucam. Zresztą i Pan Bóg i Diabeł to duchowa strona życia. To Byt i byt - subtelny, niematerialny, niekomercyjny, nieprzeliczalny... także na pieniądze. Komukolwiek więc zapalisz, postawisz na metafizykę. Dobra, żartuję. Znów chwytam Cię za słówka. Mówiąc wprost - wolę coś przeżyć, nawet walcząc o przeżycie do następnego miesiąca, niż mieć wszystkiego po uszy i mieć wszystkiego dość - z przesytu.
Ojej... Nie wpadajmy w przesadę. Składamy się z ciała i ducha. Każdy z tych bytów trzeba zadowolić. Chociaż czasami wolę być sytym lekkoduchem, niż głodnym filozofem :)
A ja podjąłbym wyzwanie głodnego filozofa. Asceza, pogarda dla dóbr konsumpcyjnych, ćwiczenie woli, taniec brzucha w celu mięśniowego ucisku na zagłodzony żołądek. "Czarny chleb, czarna kawa, opętanie samotnością" - ileż przeżyć, kapitał na całe późniejsze, oby już syte życie!
Chciałabym zobaczyć taniec brzucha w Twoim wykonaniu! To mogłoby być przeżycie metafizyczne. Tylko boję się, że przy takim wysiłku fizycznym nie popartym strawą zemdlejesz :) Lepiej już postaw na łamigłówki, byle tylko poziom cukru Ci nie spadł. Poza tym drogi Asceto - wiesz, ile dziś kosztuje czarny chleb i czarna kawa?! Takie smakołyki tylko dla materialistów.
Dobrze, zmienię dietę: będę się odżywiał białym pieczywem z mrożonek w hipermarkecie i najtańszą kawą zbożową (dla oszczędności - bez mleka). Wrażenia (nie smakowe, bo te będą ubogie) z moich licznych "przygód", polegających na trosce o przetrwanie, opiszę darmowym ołówkiem zabranym z pewnego marketu meblowego na kartkach rachunkowych, skrawkach papieru pakunkowego i skasowanych biletach komunikacji miejskiej. Skasuję całą swoją teraźniejszość i przeszłość niewolnika konsumpcjonizmu. Będę żył, a nie tył. Żeby żyć, trzeba wiać - uciec od tego siebie, który przestał być sobą.