Kolejne nieszczęście w Demokratycznej Republice Konga, dotkniętej przed pięcioma dniami erupcją wulkanu Nyiragongo. Co najmniej sześćdziesiąt osób zginęło w mieście Goma, kiedy doszło do eksplozji na stacji benzynowej. Ofiary próbowały ukraść paliwo, ale rozgrzana lawa spowodowała wybuch. Nikt nie miał żadnych szans na ucieczkę.

Tragiczny incydent spowodowała desperacka postawa mieszkańców Gomy, pozbawionych środków do życia. Wypływająca z krateru lawa zniszczyła sporą część miasta, zamieniając domy i ulice w dymiące zgliszcza. Roztopiona magma dotarła nawet do wód jeziora Kivu. W wyniku wybuchu wulkanu zginęło czterdzieści pięć osób. Dziesiątki tysięcy ludzi uciekło w kierunku sąsiedniej Ruandy, ale zniecierpliwieni oczekiwaniem na pomoc żywnościową, wrócili na spustoszone tereny. Specjaliści ostrzegają, że niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło: "Sporym zagrożeniem jest gaz, który uwolnił się w wyniku erupcji i wstrząsów wulkanu. Oprócz ludzi, zagrożone są też żyjące w jeziorze Kivu ryby. Wiele z nich zdechło ale niektórzy są tak głodni, że próbują je jeść" - mówił ekspert zajmujący się wulkanami. Niełatwe zadanie mają pracownicy organizacji humanitarnych, którzy na pograniczu z Ruandą zbudowali prowizoryczne obozy dla poszkodowanych, ale teraz będą musieli przenieść tę pomoc do Gomy.

rys. RMF

01:35