Awaria głównego komputera miała doprowadzić do wymazania z bazy danych ukraińskiego urzędu celnego śladów nadużyć, jakich dopuszczali się celnicy – pisze dzisiejsza lwowska gazeta "Postup”.

Nadużycia to łapówki pobierane od osób wiozących towar z Polski. Gazeta podaje kwoty od 200 do 400 dolarów. O procederze słyszeli polscy celnicy, ale ogólnie – żadnych kwot ani szczegółów. Po prostu na przejściach ukraińskich to zjawisko normalne, prawie jak opłata urzędowa – mówią.

Kiedy premier Tymoszenko zapowiedziała porządki, ktoś pewnie chciał zatrzeć ślady nielegalnego procederu, stąd awaria. Tych rewelacji nie komentuje konsul generalny Ukrainy w Lublinie. Zapewnia jedynie, że nic z komputerów nie zniknęło: Wszystkie dane, które były w tych komputerach zostały zabezpieczone.

Cała historia z awarią dziwi informatyków. W tak poważniej instytucji jak urząd celny powinno - według nich - działać tak zwane centrum zapasowe. W razie awarii przejmuje ono zadania centrum głównego i wtedy nie ma mowy o braku dostępu do bazy danych. Chyba, że ktoś celowo utrudnia dostęp.

Awaria trwała równy tydzień; usunięto ją dopiero wczoraj. Przez kilka dni na przejściach granicznych tworzyły się gigantyczne kolejki tirów czekających na odprawę.