Zebranie takiej sumy w tak krótkim czasie jest imponujące, ja nie dałbym rady - mówi o kaucji wpłaconej za gen. Gromosława C. Józef Oleksy, gość Kontrwywiadu RMF FM. "Generał zawsze uchodził za człowieka wpływowego i niestroniącego od wywierania wpływów. Kult ludzi ze służb, którzy przechodzą do biznesu, był naturalny."

Konrad Piasecki: Po zatrzymaniu generała poczuł pan przez moment taka drobną satysfakcję, nieco złośliwą?

Józef Oleksy: Nie, dlatego, że nie ma w tym nic radosnego, jeżeli znany generał i postać historii najnowszej zapisana ulega postępowaniu prawnemu.

Nie jest tak, że poczuł pan, że to zemsta po latach realizowana rękoma prokuratury?

Zemsta czyja i za co?

Zemsta za sprawę Olina.

Nie, chyba za daleko pan wybiega. Nie widzę zalążku nie do zemsty, ale do rozliczenia sprawców tamtej prowokacji.

Czyli pan do generała nie ma żalu?

To nie jest sprawa żalu, to jest sprawa mojego wielkiego zdumienia, że w Polsce demokratycznej było coś takiego się wydarzyło i mogło być nie do dziś nierozliczone.

A brak niechęci do Gromosława C. nie jest aż tak potężny, żeby pan się dołożył do kaucji?

Nie, na pewno nie dołożyłbym się do kaucji, bo nie przewiduje, żeby taka potrzeba miała miejsce.

Ale przyzna pan, że to imponujące, w parę godzin milion złotych uzbierać.

Nie potrafiłbym, ja bym na pewno nie zdołał.

Gdyby to na pana trafiło, to pan pewnie dalej siedziałby w areszcie?

Pewnie bym siedział i cierpiałbym.

Działalność biznesowa generała C. budziła kiedyś w panu podejrzenia, obawy, zaniepokojenie?

Nie, dlatego, że generał nie ukrywał, że jest aktywny w biznesie. On nie robił tego po cichu, on uchodził w środowisku za człowieka wpływowego i nie stroniącego od wywierania wpływów.

A rzeczywiście był wpływowy, czy wywierał takie wrażenie?

Tego nie wiem. Wrażenie na pewno wywierał. Jeżeli dobrze zarabiał, to musiał być tez skuteczny.

A na czym polega siła takich ludzi? W życiu polskim gospodarczym jest mnóstwo byłych ludzi Służb Specjalnych. Skąd się bierze ich moc?

Nie można wszystkich jednakowo traktować. Mówimy o osobie, która była wyjątkowo znana. Będąc szefem służb polskich i to przez historię dwóch rządów, to daje renomę, bo służby od czasu PRL zawsze miały taki nimb wielkiej, skutecznej tajemniczości, więc to się przenosiło. W związku z tym, że we wszystkim małpujemy Zachód, to także i w tych sprawach kult ludzi ze służb, którzy przechodzą potem do biznesu, był czymś naturalnym i to się zaczęło w Polsce też udzielać. Ale nie można wszystkich traktować jednakowo. Akurat ten generał miał renomę osobistego nazwiska.

Jak pan rozmawia z takimi postaciami, jak Gudzowaty czy Jan Kulczyk?

Nie rozmawiam.

Że pan z Gudzowatym rozmawia, to wszyscy wiemy. Ale pytał ich pan czasami: Po co wam generałowie? Po co wam pułkownicy?

Nie pytałem ich, bo uważałem, że to jest chimera i to jest jakieś takie klajstrowanie wewnętrznych problemów, a w przypadku pierwszego nazwiska klajstrowanie schizofrenicznych lęków.

Ale jest coś takiego, że każdy miliarder lubi mieć swojego generała?

Tak, ale jest to sprawa indywidualna i osobista. Ja nigdy takich potrzeb nie miałem.

Nie wierzy pan w winę tego akurat generała?

To nie jest sprawa wiary. Ja nie wypowiadam się na temat winy, ponieważ jest uruchomiona procedura prawna i niech ona działa. Ja będę ciekawie słuchał tego, jak zostanie uzasadniony i czym się to skończy.

Generał zawsze silny w biznesie, a w polityce też?

On nie był nigdy w polityce. To był profesjonalista.

Pogłoski o tym, że tworzył Platformę, wierzy pan w nie?

To zabrzmiało jak taka bajeczka. Chyba, chyba, że jest jakieś drugie, albo trzecie dno, o którym on mógł wiedzieć, ale raczej myślę, że to była z jego strony fanfaronada i nieprzemyślane stwierdzenie publiczne. Ale jeśli już, to jedynie mógł wiedzieć o jakich podskórnych spotkaniach, organizowaniu się, bo to zawsze poprzedza powstawanie formuły politycznej. I jeśli o czymś takim wiedział, to może pod to sformułował tę ocenę.

Do jakiejkolwiek roli politycznej, jeśli ona była, a na pewno do roli biznesowej, chyba trudno mu będzie wrócić?

Nie chcę przewidywać co dalej będzie robił. Na pewno jest to wielkie nadszarpnięcie nazwiska i prestiżu, w polskiej praktyce obrzydliwej, na dodatek jest tak, że oskarżenia przychodzą bardzo łatwo i sensacyjny wymiar tych oskarżeń, a prostowanie ich i wyjaśnianie jest prawie niesłyszalne.

To spójrzmy teraz na innego nadszarpniętego. Jak pan patrzy na Leszka Millera, więcej zdumienia czy zazdrości?

Nie, ani zdumienia, dlatego że ja znam Leszka Millera dobrze i znam jego wewnętrzną siłę i znam jego determinację do pozycji i władzy.

No, ale już się wydawaliście panowie, on również, nieco odsunięci, tacy zapomniani, pokryci patyną i kurzem...

Tak. Obaj zostaliśmy odsunięci przez młodych liderów. Obydwu zresztą, po kolei.

A tu proszę! Młodzi się nie sprawdzili, przyszli starzy.

Młodzi się sprawdzili, tylko chyba się źle od nas uczyli, że akurat przyjęli taką metodę eliminacji, jak metodę uzdrawiania lewicy.

Czyli wy byliście lepsi?

Uważam, że w niektórych aspektach byliśmy lepsi.

Starszych szanowaliście.

Szanowaliśmy, tak, do dziś szanujemy, a...

A oni nie szanują?

A oni nie chcieli. I widać losy SLD, z tego także się biorące. No, ale Leszek Miller odzyskuje siłę i wpływy. No, szkoda, bo klub mały i partia bardzo rozbita wewnętrznie i za dużo jest tam wciąż takich spekulacji i rozczarowania, i pretensji. To musi być opanowane, skończyć się. I musi Lewica - najpierw SLD, a potem szeroka lewica - brać się za szeroką politykę.

Ale pod wodzą Leszka Millera? Uważa pan, że on zostanie szefem SLD?

Ja uważam, że zostanie. Głoszę to zresztą od początku.

Bo tak sprytnie wszystkich rozegra? Czy nie będzie mieć żadnego kontrkandydata?

Bo tak się będzie toczyć sytuacja. I w momencie, w którym Leszek Miller powie, że jest gotów objąć tę funkcję, kontrkandydaci się albo wycofają, albo...

Albo łza im z oka z ulgi i powiedzą: "Poddajemy się!"

...albo stracą animusz. Więc, tak ja zakładam. To jest moja...

A to nie będzie funkcja likwidatora SLD?

"Likwidator" to jest bardzo złe pojęcie. To może być funkcja, która będzie prowadzić do rozszerzenia platformy lewicy społecznej.

Krótko mówiąc - do zjednoczenia z Palikotem.

Ale nie organizacyjnego i nie tylko z Palikotem. Ja się upieram wciąż i zachęcam wszystkich, żeby zrobić inicjatywę ruchu lewicy społecznej w Polsce z jednego powodu. Nie dla ambicjonerstwa liderów. Z tego powodu, że nadchodzą czasy, w których, żeby sprostać kryzysowi, trzeba będzie dobrej alternatywy i dobrego przekonującego wizerunku partii lewicowej.