"Papier wytrzymuje bardzo dużo i założenia mogą być bardzo restrykcyjne i bardzo bogate. Ale dziecko jest żywym organizmem, który nie zawsze jest posłuszny osobom dorosłym" - tak dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie Danuta Kozakiewicz komentowała w Rozmowie w samo południe w RMF FM wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego, które MEiN rozesłało do szkół. Jej zdaniem, takie czysto teoretyczne wytyczne są "nie do zrobienia". "Szczególnie wśród małych dzieci. A wśród starszych, nawet jeżeli wprowadzimy bardzo ostre zasady dyscypliny to pamiętajmy, że dziecko, nastolatek wychodząc ze szkoły, zrobi dokładnie to, czego zabranialiśmy mu w szkole" - mówiła Kozakiewicz. "Będzie dystans na terenie placówki, a tuż za bramą szkoły będzie rzucenie się sobie na szyję, wymienienie się dokładnie tymi rzeczami, którymi w szkole wymienić się nie można było. To jest tak naprawdę fikcja" - dodała dyrektorka.

Czy do szkół dotarł już zapowiadany przez resort edukacji i nauki sprzęt do dezynfekcji? Jeszcze nie dotarło do nas nic z zapowiadanego sprzętu. Czekamy cały czas. Mamy dostawy przygotowane jeszcze w czerwcu - jest tego trochę. Nowych bramek jeszcze nie mamy, nowych stacji dezynfekcyjnych - mówiła w Rozmowie w samo południe w RMF FM Danuta Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie. Złożyliśmy zapotrzebowanie, wszystkie wymagane dokumenty i teraz czekamy - dodała. 

Jestem bardzo zaniepokojona tym, o czym mówią wirusolodzy oraz tym, co dzieje się poza granicami naszego kraju - chociażby w Izraelu. Wariant delta okazuje się bardzo groźny. Atakuje duże grupy od razu - powiedziała w Rozmowie w samo południe w RMF FM Danuta Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, pytana o obawy związane ze zbliżającym się rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Niestety, szkoła to jest miejsce, gdzie jest "pole do popisu" dla koronawirusa - dodała.

Według Kozakiewicz jedyną rzeczą, która sprawdza się w czasie pandemii w szkołach, są tzw. "bańki edukacyjne". Zespoły klasowe są między sobą izolowane i staramy się, żeby się ze sobą nie spotykały. Jeśli pojawi się koronawirus w szkole, to zamykamy jeden oddział klasowy. Pozostałe klasy mogą dalej pracować. I to się sprawdzało - przekonywała.

Dyrektorka stołecznej podstawówki odniosła się również do obietnicy złożonej przez ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Chodzi o przekazanie szkołom 100 milionów złotych na sprzęt dezynfekujący. Na razie wydałam trochę pieniędzy, które dostałam z naszego samorządu i wydaję je na maseczki, na płyny dezynfekcyjne, na wszystkie rzeczy, które są związane z zasadami bezpieczeństwa. Natomiast czekam na przekazane przez ministerstwo materiały - mówiła Kozakiewicz. Jak przyznała, najbardziej przydają się stacje do mierzenia temperatury.  To dobre rozwiązanie, szczególnie w tym znaczeniu, że osoby dorosłe, które wchodzą na teren szkoły byłby przebadane chociaż pod tym względem. Takich stacji nie posiadamy. Mam nadzieję, że wystarczy nam to, co udało się zgromadzić z własnego budżetu - dodała.

Szefowa placówki odniosła się też do propozycji, by wprowadzić obowiązkowe szczepienia dla nauczycieli. Słyszałam już pierwsze propozycje ze strony rządowej, żeby pracodawca miał po pierwsze prawo zdobyć informacje na temat zaszczepienia, nauczyciela w moim wypadku. Jest też taka propozycja, żeby niezaszczepionego pracownika można było wysłać na bezpłatny urlop. I myślę, że jest to dobre rozwiązanie - oceniła Kozakiewicz. W tym wypadku koronawirusa traktuję jak np. gruźlicę. Tak jak prątkującego człowieka chorego na gruźlicę nie poślę do klasy lekcyjnej, tak człowieka, który być może jest nosicielem tego wirusa również nie chciałabym tam posłać - podsumowała.