Związkowcy z ratownictwa medycznego w łódzkim pogotowiu złożyli w prokuraturze doniesienie o łamaniu prawa przez dyrektora stacji Bogusława Tyke. To odpowiedź związkowców na zwolnienie z pracy szefa Krajowego Związku Ratowników Tomasza S.

Związkowcy uważają zwolnienie S. za bezpodstawne. Zarzucają także dyrektorowi łamanie ustawy o zamówieniach publicznych i nadużycia podczas reorganizacji Wojewódzkiej Stacji Pogotowia.

W piątek dyrektor łódzkiego pogotowia dyscyplinarnie zwolnił z pracy Tomasza S. Według Bogusława Tyki S. prowadził działalność na szkodę firmy kierując jednocześnie fundacją "Na ratunek", a więc instytucją konkurencyjną dla pogotowia. Fundacja stara się m.in., by od nowego roku zapewnić nocą opiekę medyczną mieszkańcom Łodzi i podłódzkiego Zgierza.

Decyzję o zwolnieniu S. Tyka podjął wbrew stanowisku Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, które nie wyraziło zgody na zwolnienie swojego przewodniczącego.

Bogusław Tyka nie chciał komentować zarzutów związkowców. Powtórzył jedynie, że zwolnienie S. nie ma związku z aferą w łódzkim pogotowiu. Tymczasem Tomasz S. to jeden z najważniejszych oskarżonych w wątku korupcyjnym łódzkiej nekroafery.

Na początku marca szef Związku Zawodowego trafił na 3 miesiące do aresztu. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.

Sąd uznał, że nie ma dowodów na to, iż S. popełnił zarzucane mu czyny. Pod koniec marca przewodniczący opuścił areszt. Zastosowano jednak wobec niego dozór policyjny.

FOTO: Archiwum RMF

15:10