Prawo zwyciężyło, poczucie moralności pozostaje pod znakiem zapytania... Jeden z głównych oskarżonych ws.nekroafery w łódzkim pogotowiu, Tomasz S., wraca do pracy. Tamtejszy sąd rozpatrzył dziś powództwo byłego dyspozytora na jego korzyść.

Dyrektor stacji zwolnił Tomasza S., szefa związku ratowników medycznych, w grudniu ubiegłego roku. Tłumaczył, że dyspozytor, kierując fundacją "Na ratunek", prowadził działalność konkurencyjną. Tomasz S. odpowiedział złożeniem powództwa do sądu, w którym podnosił, że dyrektor, wyrzucając go z pracy złamał prawo związkowe.

Dziś sąd przywrócił go do pracy i przyznał 18,3 tys. zł odszkodowania z tytułu okresu pozostawania bez pracy. Przedstawione dowody świadczą, że Tomasz S. był członkiem związku zawodowego, a więc był objęty szczególną ochroną. Sąd musiał więc przywrócić Tomasza S. do pracy i nie badał przyczyn jego zwolnienia - uzasadniał sędzia Tomasz Popek.

Dyrektor pogotowia zapowiedział, że będzie odwoływał się od decyzji sądu.

Przypomnijmy, w lutym ub. roku Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z podejrzeniem o udział w aferze w łódzkim pogotowiu. Na początku marca trafił do aresztu na trzy miesiące. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych.

Pod koniec marca 2002 roku sąd zwolnił go z aresztu i zastosował wobec niego dozór policyjny.

W czerwcu tego roku prokuratura - po 17 miesiącach śledztwa - postawiła zarzut uśmiercania pacjentów byłemu sanitariuszowi łódzkiego pogotowia.

23:50