"Działałem zgodnie z przepisami prawa. Wnoszę o uwolnienie od wszystkich zarzutów" - mówił w piątek przed warszawskim sądem były szef Art-B, Bogusław Bagsik.

Bagsik bronił się przypominając, ze jego firma zatrudniała kilkadziesiąt tysięcy pracowników, a jej twórca dostał prestiżową nagrodę Kisiela. Firma miała swój departament prawny właśnie po to, by w pełnych dziur i niejasności przepisach poruszać się zgodnie z prawem. Bagsik stwierdził, ze zarzucanie mu, że stworzył Art-B, żeby je później okraść, to tak, jakby prokurator pisał na nowo bajkę o Kopciuszku, który "ukartował małżeństwo ojca ze złą macochą po to tylko aby wzbudzić litość wróżki, a potem pójść na bal i świadomie uwieść księcia". Twierdził przed sądem, że skoro nie ma pokrzywdzonych - bo banki nie domagają się zwrotu pieniędzy, które miałyby stracić na działalności Art-B - to nie ma też w ogóle sprawy. „Skoro nie ma trupa - nie ma przestępstwa" - mówił były szef Art-B. Ponadto Bagsik zarzucił prokuraturze matactwa, a żądanie 14 lat więzienia określił jako wyjście prokuratora naprzeciw oczekiwaniom społecznym wyrażonym przez ministra Kaczyńskiego. „Kiedy dziewięć lat temu oskarżający mnie dziś prokurator ubiegał się o pracę w Art-B myślę, że zaletą były dla niego wysokie pensje w firmie. Gdyby wówczas jego kandydatura została zaakceptowana, może dziś miałby inne zdanie o całej sprawie" - ironizował Bagsik.

Po rozprawie prokurator Łopuszański powiedział dziennikarzom, że nigdy nie starał się o pracę w Art-B. Nie wykluczył, że Bagsikowi chodzi o to, iż zaraz po studiach rozmawiał z mecenasem Jackiem Wędrowskim (wówczas szefem departamentu prawnego spółki, a potem przez pewien czas jej wiceprezesem) o możliwości przyjęcia na aplikację adwokacką, do czego zresztą ostatecznie nie doszło. "Nigdy nie było żadnego podania o przyjęcie mnie do Art-B. Zaraz po studiach zostałem aplikantem w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Mokotów" - oświadczył.

Sąd - uzasadniając wyjątkową zawiłością sprawy - postanowił ogłosić wyrok za tydzień w piątek.

Do wysłuchania mów końcowych w tym procesie sąd podchodził trzy razy - dwukrotnie bowiem choroba obrońcy Bagsika mecenasa Mirosława Brycha przeszkodziła w zakończeniu procesu. Kiedy okazało się, że adwokat nadal leży w szpitalu, Bagsik oświadczył, że wypowiedział mu pełnomocnictwo i broni się sam. Po naradzie sąd przystał na ten wniosek.

Bohaterowie najgłośniejszej afery finansowej w III RP - Boguslaw Bagsik i Andrzej Gąsiorowski uciekli do Izraela latem 1991 r. Bagsika zatrzymano w czerwcu 1994 r. na lotnisku w Zurychu w Szwajcarii. Od czasu ekstradycji do Polski w lutym 1996 r. do listopada 1998 r. przebywał w areszcie. Wyszedł za kaucją w wysokości 2 milionów złotych, wpłaconą przez Klub Kapitału Polskiego. W lutym 2001 r. przedawnią się niektóre stawiane mu zarzuty (np. działanie na szkodę Art-B) jeśli do tego czasu nie zapadnie prawomocny wyrok. Obserwatorzy procesu mówią, że jest to bardzo realne.

08:15