36, a nie 139 osób zginęło wczoraj w katastrofie kolejowej w północno - zachodniej Turcji. 68 kolejnych zostało rannych. Zweryfikowaną liczbę ofiar przedstawił turecki premier.

Dane mogły być przesadzone, gdyż liczbę ofiar próbowało ustalić wiele źródeł - powiedział dziennikarzom Hasan Ipek, odpowiedzialny w biurze premiera za sytuacje nadzwyczajne.

Cztery wagony szybkobieżnego pociągu, jadącego z Ankary do Stambułu, wyskoczyły z szyn w pobliżu miejscowości Pamukova w prowincji Sakarya. Tureckie władze nie wykluczają sabotażu. Wśród poszkodowanych prawdopodobnie nie ma Polaków -informuje polskie MSZ.

Szybkobieżne pociągi od niedawna kursują między Stambułem a Ankarą, pokonując 600-kilometrową trasę w ciągu pięciu godzin. Podobno jednak eksperci ostrzegali, że trasa ta nie jest przystosowana do takiego ruchu.

Zamieszkana przez muzułmanów, ale świecka Turcja postrzegana jest jako potencjalny cel ataków islamskich fundamentalistów. Obawy wzrosły po listopadowych zamachach na izraelskie i brytyjskie obiekty w Stambule, w których zginęło ponad 60 osób. Do zamachów przyznała się al-Qaeda.