Partię prawie 300 ton polskich jabłek zakwestionował rosyjski nadzór fitosanitarny. Jak twierdzi ta rosyjska służba - owoce były skażone pestycydami. Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa wystąpiła już do Rosjan o szczegóły dotyczące badań.

Moskwa opublikowała komunikat na stronach internetowych. Nie poinformowała natomiast polskiego resortu rolnictwa o ustaleniach. Nie ma więc na razie możliwości sprawdzenia, który eksporter miał złamać warunki dostaw do Rosji.

Inspekcja ochrony roślin zamieściła jednocześnie na swoich stronach komunikat dotyczący reguł stosowania środków ochrony roślin przez firmy chcące dostarczać jabłka do Rosji. Jak powiedział reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie szef Inspekcji Tadeusz Kłos, to dmuchanie na zimne. Czasami Moskwa stosuje bowiem odpowiedzialność zbiorową i jednostkowe nieprawidłowości mogą się przełożyć na całą branżę. Szczególnie, że Rosjanie ostatnio zagrozili nam embargiem na dostawy produktów roślinnych.

O tych groźbach informowaliśmy 4 lipca. Rosjanie zaznaczyli podczas zakończonych w Kaliningradzie rozmów z przedstawicielami polskich służb, że w ostatnim czasie lawinowo rośnie liczba transportów do ich kraju owoców i warzyw, które nie spełniają norm. Z przedstawionych przez nich dokumentów wynikało, że w stosunku do zeszłego roku ponad trzykrotnie wzrosła liczba eksportowanych partii produktów roślinnych zakażonych groźnymi bakteriami.

Rosjanie mają także zastrzeżenia dotyczące wiarygodności wystawianych w Polsce certyfikatów bezpieczeństwa. Kolejnym problemem ich zdaniem są nagminne przekroczenia dopuszczalnego poziomu pestycydów w polskich owocach i warzywach. Tylko w tym roku - jak podali - było 76 takich przypadków.

(MRod)