Urzędnicy resortu finansów nie odprowadzają PIT od darmowych mieszkań służbowych - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna". Podejściem do sprawy zdziwieni są eksperci podatkowi.

Pracownik ministerstwa Jacka Rostowskiego, jeśli mieszka w innym mieście niż stolica, może liczyć na darmowe służbowe lokum. Wartość tego nieodpłatnego świadczenia nie powiększa jego przychodów do opodatkowania. Według ministerstwa nie ma mowy o nieodpłatnym świadczeniu, gdy mieszkanie służbowe jest udostępniane bezpłatnie.

Eksperci podatkowi są zdziwieni. Bez znaczenia jest, że pracownik sam reguluje czynsz. Liczy się wartość czynszowa mieszkania, tj. równowartość czynszu, jaki przysługiwałby w razie zawarcia umowy najmu tego lokalu. To jest elementarz podatkowy - stwierdza Andrzej Marczak, ekspert podatkowy w KPMG.

Sprawa bulwersuje jeszcze bardziej, gdy spojrzymy na podejście urzędników do nieodpłatnych świadczeń przyznawanych pracownikom przez pracodawców. Według skarbówki każdy przekazany za darmo towar lub usługa zwiększają zarobki osoby zatrudnionej, od których trzeba zapłacić podatek. Fiskus nie widzi tu żadnych wyjątków.

Dziennik wyliczył, ile urzędnik MF dostaje od pracodawcy "pod stołem". Wynajęcie średniej wielkości mieszkania w Warszawie to koszt przynajmniej 2 tys. zł miesięcznie. Rocznie daje to sumę 24 tys. zł. W uproszczeniu podatek od tej kwoty według stawki 18-proc., który powinien zostać odprowadzony na konto fiskusa, wynosi 4320 zł (oczywiście bez uwzględnienia składek ZUS i zdrowotnej).