To skandal, sprawa nadaje się do sądu i Państwowej Inspekcji Pracy - mówi szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Jak się okazuje, nauczyciele, którzy pracowali przy maturach, nadal nie otrzymali zarobionych pieniędzy. Niestety wciąż dokładnie nie wiadomo, kiedy dostaną zaległe wynagrodzenie.

Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka, być może pieniądze zostaną przelane na konta nauczycieli we wrześniu lub w październiku. Wszystko zależy od tego, kiedy urzędnikom uda się uporać ze złymi przepisami i biurokracją. Resort edukacji zapewnia, że fundusze na wypłaty są.

Droga do zapłaty jest jednak bardzo kręta. Najpierw dyrektor szkoły wysyła do gminy listę nauczycieli, którym należą się pieniądze, ta przesyła ją do województwa, a województwo do Centralnej Komisji Europejskiej. CKE z kolei zbiorczo wysyła wszystkie listy do ministerstwa edukacji. Droga powrotna wypłaconych pieniędzy wygląda dokładnie tak samo. Efekt? Nauczyciele muszą czekać na wypłatę kilka miesięcy.

Nie może być tak, że nauczyciel wykonuje swoją pracę w maju, a na wypłatę wynagrodzenia czeka do września. Tutaj należałoby sprawę skierować albo do sądu pracy, albo przynajmniej do Państwowej Inspekcji Pracy - stwierdził Broniarz. Dla tych, którzy w ten sposób chcą dochodzić swoich praw, ZNP przygotował wzór wniosku, który można ściągnąć ze strony internetowej związku.

Nauczyciele walczą o zmianę przepisów już cztery lata.