Projekt ustawy o Narodowym Funduszu Zdrowia zawiera zapisy, które mogą całkowicie uniemożliwić finansowy nadzór nad instytucją zajmującą miejsce kas chorych. Dostępu do informacji o umowach zawieranych ze świadczeniodawcami mogą zostać pozbawieni nie tylko parlamentarzyści, ale nawet... Najwyższa Izba Kontroli.

Znaczy to po prostu, że możemy się nigdy nie dowiedzieć, dlaczego kontrakt podpisano z tym a nie innym szpitalem czy lekarzem i ile to wszystko kosztowało. A przecież pieniądze na ochronę zdrowia to część płaconego przez wszystkich podatku.

Jak to w ogóle możliwe, że NIK - powołany przecież do kontrolowania publicznych wydatków - nie będzie mieć wglądu w dokumenty finansowe Funduszu Zdrowia? Wszystko za sprawą magicznego artykułu zawartego w projekcie ustawy, który głosi, że nie można ujawniać jakichkolwiek szczegółów związanych z zawieraniem umów pomiędzy np. szpitalami i lekarzami a Funduszem.

Jawne będą tylko informacje zawarte w protokole. Problem w tym, że nikt nie precyzuje, co w takim protokole powinno się znaleźć. A to możne znaczyć, że nie znajdzie się w nim nic albo po prostu zapis: Daną umowę podpisano.

NIK nie będzie mogła uzyskać jakichkolwiek informacji na temat finansów w Narodowym Funduszu Zdrowia, czyli nie będzie mogła wykonać swoich ustawowych czynności. Kontrole będzie mógł sprawować tylko minister zdrowia, jednoosobowo - uważa Elżbieta Radziszewska z Platformy Obywatelskiej. Zgadzają się z tą opinia nie tylko opozycyjni posłowie, ale i większość prawników. Jedna z opinii prawnych głosi: Nieprecyzyjność zapisów w tej ustawie jest bardzo niebezpieczna, niezgodna z Konstytucją i korupcjogenna.

Foto: Archiwum RMF

17:55