Premier Francois Fillon mówi "nie" zapowiadanym przez koncerny energetyczne podwyżkom cen gazu i prądu we Francji. Zapowiada również, że zmusi naftowe giganty do pomocy finansowej dla ubogich obywateli - cierpiących z powodu z powodu wzrostu cen benzyny.

Fillon, który jest jednym z potencjalnych kandydatów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, wyjaśnił, że podwyżki cen gazu i prądu mogłyby zahamować ożywienie gospodarcze w wychodzącej z kryzysu Francji. Zdecydowanie sprzeciwił się zapowiadanej na lipiec podwyżce cen gazu i zapowiedział renegocjacje rządowego kontraktu z nadsekwańskim koncernem GDF-Suez, w którym ponad jedną trzecią udziałów ma francuskie państwo. Francuski premier uważa, że niedopuszczalna jest sytuacja, w której cena detaliczna gazu rośnie wraz z hurtowymi cenami tego surowca, ale nie jest obniżana, kiedy ceny hurtowe spadają.

W sprawie prądu rząd zgadza się na razie tylko na niespełna trzyprocentową podwyżkę - zamiast zapowiadanej przez koncern EDF 30-procentowej podwyżki w ciągu najbliższych czterech lat. Premier argumentuje, że cena płacona przez obywateli jest już i tak trzy razy większa od kosztów produkcji w elektrowniach atomowych, które produkują ponad cztery piąte energii zużywanej we Francji. Koncerny naftowe mają stworzyć natomiast fundusz solidarności na rzecz nisko uposażonych Francuzów, którzy - z powodów zawodowych lub rodzinnych - muszą często korzystać z samochodów.