Po kurach przyszedł czas nas świnie. Belgia zniszczy całe zapasy

mięsa wieprzowego, zawierającego ponad dwadzieścia procent tłuszczu. To

wynik kolejnej odsłony tak zwanej afery dioksynowej. Komisja Europejska

wymusiła taką decyzję na brukselskim rządzie, bowiem w zeszłym tygodniu

wyszło na jaw, że rakotwórcza pasza mogła trafić aż do ponad 230

belgijskich chlewni.

Na razie sprawa dotyczy tylko mięsa zamrożonego, przechowywanego w

chłodniach. Produkty wieprzowe nie zostaną wycofane ze sklepów. Świeża

wieprzowina, która mogła zostać skażona, została bowiem dawno już

zjedzona. A mięso, które trafia obecnie na sklepowe półki, jest na

pewno wolne od toksycznych substancji.

Kłopoty z wieprzowiną to pierwsza poważna próba, przed którą stanął

belgijski rząd Guya Verhofstadta. Poprzedni gabinet upadł przed

miesiącem właśnie przez dioksyny. Aby nie narażać się farmerom - nowy

premier postanowił, że rząd będzie płacił za mięso wycofane ze

sprzedaży 80 procent jego rynkowej wartości. Będzie to kosztować

budżet sześć miliardów franków belgijskich czyli ponad sto dwadzieścia

milionów dolarów.