Rząd szykuje ustawę, która może zmniejszyć pensje i zwiększyć bezrobocie. W swoim piątkowym wystąpieniu, tak zwanym "drugim exposé", premier Donald Tusk ma ogłosić "oZUSowanie" umów o dzieło i zlecenie. Szef rządu chce, by były od nich odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne.

Premier idzie w tej kwestii ramię w ramię ze związkowcami z "Solidarności". Obie strony chcą, by wszystkie osoby, które pracują na umowach o dzieło lub zlecenie, miały zabezpieczenie emerytalne, więc by miały odprowadzane składki na przyszłość. I to oczywiście dobra rzecz.

Z drugiej jednak strony, nie ma nic za darmo. Te składki na ZUS będzie musiał płacić pracodawca albo pracownik. Jeżeli będzie to robił ten pierwszy, to wzrośnie bezrobocie. Jeżeli natomiast składki zapłaci pracownik, to jego i tak niewielka pensja zmniejszy się o kilkaset złotych miesięcznie.

Dla premiera korzyść z wprowadzenia nowych rozwiązań będzie podwójna. Po pierwsze, przyklaśnie mu "Solidarność". Po drugie, uda się chociaż częściowo załatać dziurę w budżecie.

Nie jest to jedyna ze zmian w prawie szkodliwych dla rynku pracy. Rząd systematycznie podnosi też płacę minimalną, co na krótką metę może cieszyć, ale też zniechęca do zatrudniania, czego efekty już widzimy. Na niekorzyść pracowników działa także zeszłotygodniowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z którym za święto wypadające w sobotę należy nam się dodatkowy dzień wolny od pracy.