Kampania prezydencka we Francji wkracza na wyświetlacze smartfonów. Rekordy popularności bije nad Sekwaną stworzona przez przeciwników Nicolasa Sarkozy'ego aplikacja o nazwie "Bye-Bye Nico!".

Cel gry jest prosty - dzięki wirtualnej katapulcie należy wysłać Sarkozy'ego jak najdalej od Pałacu Elizejskiego, tak daleko, żeby już nigdy nie wrócił. Nie jest to jednak łatwe - szef państwa musi najpierw jak rakieta przebić sufity kilku pięter prezydenckiej rezydencji, a później trzeba nim tak kierować, by nie uderzył w przeszkody, np. w ochroniarzy. Najbardziej utalentowanym graczom udaje się wysłać Sarkozy'ego w Kosmos, inni muszą się zadowolić katapultowaniem znienawidzonego przywódcy w odlegle tropikalne rejony globu. Wtedy słychać hawajską lub polinezyjską wersje Marsylianki.

"Bye-Bye Nico" stała się jedną z najbardziej popularnych aplikacji do smartfonów. O jej twórcach wiadomo na razie tylko tyle, że są przeciwnikami obozu prezydenckiego - ich nazwiska nie są jednak znane.

Według najnowszych sondaży, faworytem kwietniowo-majowych wyborów prezydenckich we Francji pozostaje kandydat socjalistów Francois Hollande. Głosować chce na niego w pierwszej turze 32-34 proc. ankietowanych, czyli dziesięć procent więcej niż na obecnego szefa państwa. Również w drugiej turze - według paryskich instytutów badania opinii publicznej - Hollande ma zwyciężyć z Sarkozym dziesięcioprocentową przewagą głosów.