"Ważne, że spotkanie się dziś odbędzie i że będzie rozmowa o historii. Ale nie spodziewałbym się tu jakiegoś wielkiego przełomu" - powiedział Mykoła Kniażycki, deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 o spotkaniu prezydentów Ukrainy i Polski, do którego dojdzie w piątek. Podkreślił, że z punktu widzenia Kijowa ważne jest to, żeby "Polska mówiła jednym głosem w sprawie Europy i Ukrainy".
Deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Mykoła Kniażycki w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 podkreślił, że przyjazd prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, gdzie spotka się z prezydentem Karolem Nawrockim jest istotnym wydarzeniem. Ważne, że spotkanie się dziś odbędzie i że będzie rozmowa o historii. Ale nie spodziewałbym się tu jakiegoś wielkiego przełomu - wskazał.
Myślę, że teraz musimy mówić o przyszłości, o tym, że Ukraina otrzyma pieniądze od Unii Europejskiej i polskie wsparcie jest tutaj bardzo ważne. Współpraca w kwestiach historycznych oczywiście też jest bardzo ważna. Myślę, że nie będzie jakichś radykalnych rozmów o tym - dodał.
Zaznaczył także, że spodziewa się deklaracji na temat Wołynia. Musimy rozmawiać i bronić pamięci o Wołyniu i innych ważnych rzeczach w relacjach polsko-ukraińskich - powiedział.
Kniażycki podkreślał także, jak ważne jest, by polski premier i prezydent mówili jednym głosem na arenie międzynarodowej. Dla Ukraińców jest ważne, żeby to był jeden głos. Jeden głos za Ukrainę, za Europę i za europejskie wsparcie Ukrainy - mówił.
Ukraiński polityk przekonywał w Radiu RMF24, że kwestie historyczne nie blokują dziś relacji polsko-ukraińskich. Jak zaznaczył, nie widzi "żadnych problemów z ekshumacjami, bo ekshumacje trwają". Podkreślił, że rozmowy o trudnej historii powinny być prowadzone w kontekście bezpieczeństwa. Zagrożenie ze strony Rosji pomoże w rozmowach o trudnych kwestiach historycznych - tłumaczył.
Eurodeputowany sceptycznie ocenił natomiast trwające rozmowy o zawieszeniu broni. Nie wierzę w żaden sukces rozmów pokojowych ani rozmów o rozejmie. Wojna będzie trwać - powiedział.
Jak dodał, Moskwa gra w tej chwili na czas. Putin chce, żeby skasowano sankcje i chce dalej okupować nasze terytorium. Oni nie chcą żadnego pokoju - ocenił. Kniażycki jednoznacznie odrzucił możliwość ustępstw terytorialnych. Nikt w Ukrainie nie chce ustępstw terytorialnych - każde ustępstwo jest zakazane przez prawo - podkreślił, wskazując, że "Putin nie chce części terytorium, on chce okupować cały kraj".
Deputowany zaznaczył, że wybory i referendum w czasie wojny są niemożliwe. "Nie ma możliwości zorganizować wyborów ani referendum w czasie wojny" - ocenił, dodając, że presja w tej sprawie jest korzystna dla Kremla.
Opisując sytuację na froncie, przyznał, że jest ona trudna, ale stabilna. Rosja ma ofensywę, ale okupuje bardzo małe obszary - w takim tempie Donbas zajęliby za dziesięć lat. Największym problemem pozostają morale - ocenił. Jak dodał, są one zależne od wsparcia Zachodu.
Kniażycki podkreślił, że Ukraina chce udziału Polski w rozmowach pokojowych. "Ukraina absolutnie chce Polski przy stole rozmów pokojowych" - zaznaczył, wskazując jednocześnie na wewnętrzne spory w Warszawie jako przeszkodę.
Odnosząc się do pogorszenia nastrojów wobec Ukraińców w Polsce, mówił wprost o rosyjskiej propagandzie. Widzimy, jak propaganda rosyjska pracuje w polskich mediach społecznościowych - powiedział. Jego zdaniem narracje skrajnych środowisk prawicowych w Polsce "są wygodne tylko dla Moskwy".
Zaznaczył również, że los Ukrainy i Polski jest wspólny. Dziś walczy Ukraina, jutro - jeśli przegramy - zagrożona będzie Polska. Podkreślił, że "armia ukraińska walczy nie tylko za siebie, ale i za Polaków".


