"Wojny nie będzie, ale będą dalsze prowokacje i dalszy szantaż na zlecenie Władimira Putina. Za tym stoi Moskwa i Kreml, którzy grają na to, żeby osłabić państwa członkowskie Unii Europejskiej, a Łukaszenka na tym korzysta" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie pytany o sytuację na granicy polsko-białoruskiej.

"Wojny nie będzie, ale będą dalsze prowokacje i dalszy szantaż na zlecenie Władimira Putina. Za tym stoi Moskwa i Kreml, którzy grają na to, żeby osłabić państwa członkowskie Unii Europejskiej, a Łukaszenka na tym korzysta" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie pytany o sytuację na granicy polsko-białoruskiej.
Aleś Zarembiuk /Piotr Szydłowski /RMF FM

Rozmawia się nawet z terrorystami, ale tutaj sytuacja jest absolutnie inna. To wszystko odbierane jest jako słabość Unii Europejskiej, która doprowadzi do większych konfliktów. Będzie już nie jedno obozowisko w Kuźnicy i Bruzgach, ale jak Łukaszence coś się nie spodoba, to będą trzy obozowiska w Terespolu, Bobrownikach i w Kuźnicy - dodał opozycjonista.

Wcześniej Łukaszenka musiał zwalniać wszystkich więźniów politycznych, by zacząć jakikolwiek dialog, teraz absolutnie nie musi tego robić, tylko musi zorganizować kolejny kryzys migracyjny na granicach unijnych i ma wszystko - zauważył gość Roberta Mazurka.

"Zapora na granicy Polski z Białorusią powinna powstać"

W tej chwili, kiedy mamy takie prowokacje, takie operacje hybrydowe, ta zapora musi powstać, żeby po prostu obronić granicę Polski i Unii Europejskiej. Łukaszenka jest nieprzewidywalny i nie jest partnerem. Naprawdę cały czas się dziwię, dlaczego z nim rozmawiają - mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Aleś Zarembiuk, szef Białoruskiego Domu w Warszawie.

Aleś Zarembiuk przypomniał też masowe protesty, które przeszły przez Białoruś po sfałszowanych przez Alaksandra Łukasznkę wyborach prezydenckich: Białorusini zademonstrowali w zeszłym roku, że jesteśmy narodem europejskim, że nie jesteśmy przydatkiem Rosji. Jesteśmy narodem, który walczy prawdziwie o swoją wolność, o swoją demokrację i o swoją niepodległość - mówił.

Wiemy, że to jest nasza walka i możemy liczyć na Polaków, Litwinów i Amerykanów. Mam jednak nadzieję, że Unia Europejska się opamięta - dodał Zarembiuk.

Opozycjonista był pytany też o to, co Łukaszenka chce osiągnąć prowadząc wojnę hybrydową z Polską: Łukaszence chodzi o to, żeby sprowokować stronę polską na jakieś poważniejsze działania, żeby ktoś umarł, żeby coś się wydarzyło, żeby ktoś strzelił, żeby później pokazać całemu Zachodowi - zobaczcie jacy są Polacy. Cały czas oni grali na to i bardzo dobrze, że polska Straż Graniczna, polska policja i polskie wojsko były wytrzymałe i zachowywali się godnie - powiedział. 

Przeczytaj całą rozmowę z Alesiem Zarembiukiem:

Robert Mazurek, RMF FM: Prawdziwy uchodźca polityczny.

Aleś Zarembiuk: Tak.

Uchodźca polityczny z Białorusi. Patrząc na to, co się dzieje na granicy, trzeba zacząć od pytania, czy będzie wojna?

Wojny nie będzie, ale będą dalsze prowokacje i dalszy szantaż.

Dalszy szantaż ze strony Alaksandra Łukaszenki.

Tak, na zlecenie Władimira Putina.

I w ten sposób odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, kto za tym wszystkim stoi. Jak rozumiem, to nie jest samodzielna inicjatywa Łukaszenki.

Moskwa i Kreml, którzy grają na to m.in., żeby osłabić państwa członkowskie Unii Europejskiej, a Łukaszenka korzysta z tego.

Porozmawiajmy o tym, co się dzieje w międzynarodowym otoczeniu. Angela Merkel dwukrotnie rozmawiała już z Alaksandrem Łukaszenką, pan mówi, że on na tym korzysta, ale Unia Europejska mówi o kolejnych sankcjach. Co prawda, raz mówi o kolejnych sankcjach, raz mówi o tym, że być może zostaną zniesione sankcje, dla białoruskich linii lotniczych Belavia. Jak wy to wszystko odbieracie, rozmowy Merkel z Łukaszenką?

Nawet my tutaj w Warszawie, na wolności, w wolnym kraju odbieramy to bardzo źle. Co można pomyśleć o rodzinach ludzi, którzy znajdują się w więzieniu? Takich osób jest już ponad 860 i codziennie mamy nowe aresztowania. To jest smutna historia, że dali się nabrać i tak szybko Łukaszenka wygrał. On wczoraj na pewno otwierał szampana, bo dostał oprócz tego jeszcze 700 tysięcy euro.

To są formalnie pieniądze na humanitarną pomoc imigrantom.

Tylko pomocy humanitarnej potrzebują więźniowie polityczni i ich rodziny, i my mamy nadzieję, że oni tę pomoc wreszcie po 15 miesiącach od Unii Europejskiej dostaną.

Czyli rozumiem, że Unia Europejska nie dała pieniędzy na pomoc humanitarną dla więźniów politycznych, ale teraz daje pieniądze na pomoc dla migrantów?

Tak jest. Pieniądze dla więźniów politycznych zebrane były poprzez diaspory białoruskie i przekazywane dla osób poszkodowanych, represjonowanych. Niestety, wciąż tej pomocy od Unii nie ma.

Pan mówi, że Europa dała się nabrać Łukaszence, rozumiem, że uległa szantażowi?

Tak, bo ten instrument działa i oni będą do tego wracać.

A może z drugiej strony trzeba z nim rozmawiać, bo on w końcu sprawuje tam władzę. Bez względu na to, czy my używamy to za legalne, czy nie, to on o tym decyduje, z kimś trzeba rozmawiać.

Tak, wiem, że rozmawia się nawet z terrorystami, ale tutaj sytuacja jest absolutnie inna. To wszystko odbierane jest jako słabość Unii Europejskiej, która doprowadzi do większych konfliktów. Będzie już nie jedno obozowisko w Kuźnicy i Bruzgach, ale za jakiś czas jak Łukaszence coś się nie spodoba, to będą trzy obozowiska w Terespolu, Bobrownikach i w Kuźnicy i tam będzie po 5 tysięcy, a nie 3 tysiące migrantów.

Czyli rozumiem, że pana zdaniem Unia Europejska uczy Łukaszenkę, że to jest dobry sposób na załatwianie interesów z nią?

Absolutnie. On wcześniej musiał zwalniać wszystkich więźniów politycznych, by zacząć jakikolwiek dialog, tak teraz absolutnie nie musi tego robić, tylko musi zorganizować kolejny kryzys migracyjny na granicach unijnych i ma wszystko.

To jest bardzo niepokojące i smutne, co pan mówi, a co o tym całym kryzysie myślą normalni Białorusini? Oni się boją, że będzie wojna, że będzie dramat, konflikt, czołgi?

Białorusini się śmieją i zarabiają na tym. Śmieją się, bo nie wierzą Łukaszence, wiedzą, dlaczego on to wszystko zorganizował, jaki chce mieć z tego pożytek i zarabiają na tych migrantach, bo to jest prawdziwa hossa.

Na czym się zarabia? Jak się zarabia na migrantach, kto na nich zarabia?

Hotelarze, właściciele mieszkań, którzy wynajmują je na dobę. Taksówkarze.

Taksówkarze też?

Tak, restauracje, sklepy. Również ci zwykli przedsiębiorcy na bazarkach, bo oni sprzedają im gumowe buty, których oni w życiu nie widzieli. Również sprzedają im namiociki i ten cały sprzęt. Również ten sprzęt, żeby później rozcinać drut kolczasty na granicy. Przecież to nie daje Łukaszenka, oni wszystko to kupują. A jeszcze więcej płacą od 4 do 7 tysięcy dolarów, żeby trafić do Mińska. A jak przekroczą granicę z Polską, to od razu przelew do tej osoby, która im pomogła idzie w wysokości 90 tysięcy dolarów.

To są ogromne pieniądze tak naprawdę. Pan mówi o tym, że ceny taksówek wzrosły.

Trzykrotnie, i jeszcze nasi taksówkarze wymyślili sobie, że mogą oszukiwać Kurdów. Jeżeli Kurd prosił, żeby dostarczono do granicy z Polską, to taksówkarz wiózł go do Baranowicz. Pokazywał, że tutaj jest las ale już tam jest granica. No i później Kurdowie zaczęli korzystać z nawigacji.

Nauczyli się korzystać z GPS-ów przez to, tak?

Tak jest.

No dobrze, to oczywiście jest taka quasi-anegdotyczna wersję tego. Natomiast co myślą też ludzie o postawie Polski, Europy? Jak oni na to patrzą, bo oglądają tylko telewizję białoruską.

Możemy liczyć na Polaków. Na Polskę i program solidarności z tamtego roku i tysiące polskich telefonów, maili z propozycją pomocy. A po takich telefonach pani Merkel, to tak sobie myślałem, wczoraj, że możemy liczyć na Polaków, na Litwinów i być może na Amerykanów. Mam nadzieję, że jednak Unia się opamięta i udzieli pomoc humanitarną rodzinom więźniów politycznych, bo oni naprawdę są w bardzo, bardzo trudnej sytuacji.

Mówił pan o tym, że normalni Białorusini od czasu do czasu myślą, że Polska jest agresorem?

Tak jest, np. rozmawiałam z Julią, która rozmawiała ze swoim dziadkiem przy okazji urodzin babci i on właśnie pytał: no to kiedy na nas napadniecie?

Ale my Polacy?

Tak, bo ona mieszka w Polsce, studiuje w Polsce, to kiedy wy na nas napadniecie?

On pytał żartem, czy całkiem serio?

Nie, całkiem serio, bo on akurat jest trochę po stronie łukaszenkowskiej i wierzy w tę propagandę. Ma już ponad 80 lat.

I wierzy w to, że Polska może napaść na Białoruś, tak?

Tak, bo codziennie Polaków w propagandzie łukaszenkowskiej wyzywają, nie będę powtarzał tych słów.

Pokazują to też słowa, nieprzesadnie mądre gen. Waldemara Skrzypczaka, który mówi, że jakby co, to w 3 dni jesteśmy w stanie zająć Białoruś. No to były tam wykorzystywane jak rozumiem.

Absolutnie, i to nie działa niestety na korzyść naszych dwóch narodów, chociaż badania Ośrodka Studiów Wschodnich ze stycznia tego roku pokazują, że mamy najlepsze relacje w naszej historii.

Najlepsze relacje w naszej historii mamy między narodami, bo rozumiem z władzami białoruskimi my nie mamy w tej chwili przesadnie dobrych relacji.

To nie jest władza, to to to jest junta.